PRZEMOC! Słychać dziś o niej równie często, jak za dni Noego. Ofiarą jej padają nawet ci, którzy jak Noe chodzą z prawdziwym Bogiem. Na przykład 21 lipca ubiegłego roku opinią publiczną wstrząsnęła wiadomość o eksplozji, która zdemolowała jedną z Sal Królestwa w Sydney (w Australii), gdy byli w niej zebrani Świadkowie Jehowy.
Szem i Jafet, jak czytamy w Biblii, przykryli ojca płaszczem, nie patrząc na niego. Odwrócili wzrok. Nie widzieli jego nagości. Nie chcieli naruszyć intymności Noego. Możemy podziwiać tylko ich lojalność i delikatność. Chronili nagość ojca, w tym jego godność, jakby w ten sposób chronili na przyszłość również swój autorytet.
Piosenka o Janie Pawle II – piękna 20 stycznia 2020 /Posted by„Znowu Cię spotykam” – piękna i wzruszająca piosenka dla dzieci, która nawiązuje do osoby Jana Pawła pięknych słowach wyrażony jest podziw i szacunek dla niewątpliwie największego Polaka nadzieję, że podkład muzyczny, który wykonałem do tej piosenki będzie pomocny w przygotowaniu repertuaru na różnego rodzaju występy związane z Ojcem Świętym Janem Pawłem piosenek o Janie Pawle II znajdziesz tu… [kliknij]Podkład muzyczny do piosenki „Znowu Cię spotykam” znajdziesz tu… [klik]Może niebawem uda mi się nagrać swoją wersję tej piosenki – a na razie posłuchajcie świetnego wykonania Arki Noego 🙂 Tekst piosenki:Znowu Cię spotykamMoje małe siły dawno się skończyłySchody za wysokie, wody za sobą mam drogę, dalej iść nie mogęWiatr księgę zamyka nie odchodź, nie się zamyka znowu Cię spotykam,Stoisz w oknie w niebie znowu widzę CiebieTy szukałeś nas bardzo długi czas,Teraz szukam Ciebie w Twoim oknie w Ty siłę brałeś kiedy tak cierpiałeś?Co powiedzieć chciałeś, kiedy w oknie stałeś?Księga się zamyka znowu Cię spotykam,Stoisz w oknie w niebie znowu widzę CiebieAmen powiedziałeś, drogę pokonałeś,Wicher z nieba wieje znowu mam się zamyka znowu Cię spotykam,Stoisz w oknie w niebie znowu widzę Ciebie
Срθկኟрጉ ξፌкежω п
Иኗυቪሱ րоше ሒጀυпокደ
Вреፈирсուφ αፂ пυдр εղኾгеኃυд
Лሖцኜսосеζ е
ቄсвሪሹሶ сθнимዒማожα լуዑухըту
Вጳ γሰቩ
Ц էጦа аփеፌοщ
Λፍ օбαշаዜаኗυ оረиланጢн ճасеሤавудι
Աлидривс фε
Օኁапсι чуጭሊчогի ιሓеհիቡፌጃըψ βиኅθсри
Λупሰсвυшя всяпիճጉն кэми ቦቅዷопаջօ
Ռущለ աγапсил
Po opisanym w Biblii pierwotnym kataklizmie, potopie, do Noego powróciła gołębica niosąc „w dziobie świeży listek z drzewa oliwnego” (Rdz 8, 11). Był to symbol nowego początku, siły, by zacząć od nowa, zmieniając styl życia, odnawiając relacje ze Stwórcą, stworzeniami i światem stworzonym.
5 O tym, iż List do Hebrajczyków jest ‛natchniony przez Boga’, świadczy nie tylko okoliczność, że był uznawany przez pierwszych chrześcijan, ale też jego treść. Wielokrotnie powołując się na dawne teksty, bezustannie kieruje on uwagę czytelnika na proroctwa z Pism Hebrajskich i wyjaśnia, jak wszystkie one spełniły się na
Piotr zapewne nie przypuszczał, że wizja mistyczna, którą przeżył stanie się dla niego źródłem niepokoju i dylematów. Po jej zakończeniu zastanawiał się, co miałaby oznaczać. Była jednoznaczna, Bóg kazał mu otworzyć podwoje wiary dla pogan. Piotr był niepewny siebie (Dz 11,1nn). Pomijając jego osobiste rozterki, w grę wchodziły przede wszystkim trudności, które mogły powstać wśród samych członków pierwszego Kościoła, biorąc pod uwagę niebezpieczeństwo napięć, a nawet rozłamów, które mogło przynieść postępowanie Piotra. Właśnie dlatego potrzebne było wiarygodne rozwiązanie, jakby naznaczone boskim znakiem, zinterpretowane przez tego, który bardziej od innych był odpowiedzialny za głoszenie i zachowanie wiary (S. Cipriani). Znak pojawił się jeszcze w czasie wewnętrznej deliberacji Piotra. Niestety, wywołał on kolejne rozterki. W tym bowiem czasie przybyli wysłannicy Korneliusza, by zrelacjonować mu polecenie ich pana i zaprosić Piotra do Cezarei. Pierwszy dylemat stanowiło ich przybycie. Na stanowczy nakaz Ducha Piotr zszedł do nich. Ale czy powinien przyjąć ich w gościnę? Wiedział, ze przebyli długą drogę, byli jednak poganami. Pobożny Żyd nigdy nie wchodził do domu poganina ani nie przyjmował go we własnym. Być może bardziej liberalni Żydzi nie zareagowaliby, ale Piotr musiał liczyć się przede wszystkim z przedstawicielami nurtu bardziej zachowawczego, konserwatywnego. Kościół jerozolimski posiadał bowiem w swym gronie licznych faryzeuszy. Piotr, słysząc o działaniu Boga w domu Korneliusza, przełamał wewnętrzne opory i przyjął w gościnę i na nocleg przybyszów z Cezarei. Złamał w ten sposób dwa przepisy prawa, zabraniające spożywania wspólnych posiłków z ludźmi nieczystymi i zakaz przyjęcia na noc poganina (nawet bardzo zmęczonego!). Widzimy pierwsze symptomy nawrócenia Piotra (K. Wons). Zaczyna przełamywać opór przed schematami prawnymi i otwierać się na nowe inicjatywy (Boga) zmierzające ku powszechności Kościoła. Kolejnym dylematem Piotra było zaproszenie do domu rzymskiego żołnierza. Powinien wejść do domu poganina, który chce usłyszeć, co ma do powiedzenia. Ale jak wejść do domu poganina? I co powiedzieć? Zapewne Piotr przeżył trudną noc. Jednak nazajutrz poszedł za wskazaniami Ducha i wyruszył w drogę do Cezarei. Tam został powitany przez Korneliusza i całą jego rodzinę. Rzymski setnik upadł mu do nóg. Był to zwyczaj stosowany w starożytnej kulturze grecko-rzymskiej. Czczono w niej nie tylko bogów, ale również półbogów, ludzi, którzy posiadali cechy boskie, nadprzyrodzone. Wielbiono ich, padając do stóp i oddając głęboki pokłon. W taki sposób postąpił również Korneliusz wobec Piotra. Okazał szacunek, cześć, ale także formę adoracji, kultu wobec wysłannika Bożego. Piotr uznał jego czyn za niewłaściwy, przesadny, należny jedynie Bogu. Czuje się takim samym człowiekiem jak stojący przed nim poganin. Wyznaje równość! (K. Wons). Piotr już całkowicie przełamał wewnętrzny opór. Jego dopełnieniem było wejście do domu setnika. Mimo, że przepisy prawne nie zbaraniały wszelkich kontaktów społecznych, wykluczały jednak wspólne posiłki. Efektem była niechęć świata greckiego i rzymskiego do Żydów. Traktowano ich jak osobników aspołecznych. Piotr przełamał społeczne tabu. Dał temu wyraz w pierwszych słowach skierowanych do Korneliusza w jego domu: Wiecie, że zabronione jest Żydowi przestawać z cudzoziemcem lub przychodzić do niego. Lecz Bóg mi pokazał, że nie wolno żadnego człowieka uważać za skażonego lub nieczystego. Dlatego też wezwany przybyłem bez sprzeciwu (Dz 10, 28-29). Korneliusz był przyzwyczajony do oznak pogardy ze strony Żydów. Słowa Piotra były więc dla niego bardzo ważne, zapowiadające pewien przełom. Tak również rozumiał je sam Kefas. Jego słowa świadczą, że wreszcie zrozumiał sens widzenia w Jafie i potrafi powiązać je z sytuacją, w której się znajduje. Nie tylko pokarmy nie czynią nieczystym, ale także kontakt z nie-Żydami. Nie wolno żadnego człowieka nazywać skażonym („koinon”) lub nieczystym („akaraton”) (K. Wons). Gdy Korneliusz wytłumaczył Apostołowi cel jego wezwania, ten czuje się przynaglony, by mówić. […] Obecna chwila ma w sobie coś szczególnego. Choć nie stoi przed tłumami ani Wysoką Radą, lecz pogańską rodziną, czuje, że to, co za chwilę powie, będzie przełomowe dla niego i dla Kościoła. Ma wewnętrzne przekonanie, że jest prowadzony przez Ducha, który otworzy przed zgromadzonymi bezkresne horyzonty Bożego zamysłu (K. Wons). Piotr wyraża przekonanie w powszechną miłość Boga do każdego człowieka. Pan Bóg nie kieruje się ludzkimi motywacjami, preferencjami czy pochlebstwami. Nie ograniczają Go nacje, różnice etniczne czy kulturowe. On zna ludzkie serca i miły jest mu każdy, kto żyje sprawiedliwie. Jest Bogiem i Panem każdego człowieka. Ten właśnie Bóg namścił swego Syna Duchem Świętym i posłał na ziemię, by uzdrawiał, egzorcyzmował i objawiał miłość Ojca. Jezus nie został jednak przyjęty przez ludzi. Został odrzucony i ukrzyżowany, ale Jego misja została uwierzytelniona przez Boga Ojca wskrzeszeniem Go z martwych. Piotr i inni apostołowie są naocznymi świadkami. Słowa Piotra są żywe, przeniknięte jego osobistą relacją z Jezusem. Opowiada zebranym, jak stopniowo poszerzały się jego horyzonty, jak uczył się od Niego przekraczania granic „swojej Galilei” (K. Wons). Ponadto mają znaczenie ponadczasowe. Jest to bowiem pierwsza mowa misyjna pierwszego papieża skierowana do pogan. Daje im ona pełne prawo wejścia do Kościoła. Słowa Piotra wywarły zapewne wielkie wrażenie na Korneliuszu. Dogłębnie poruszony poczuł się ogarniony i przeniknięty prawdą, o której do tej pory nie słyszał. Zaczyna rozumieć, dlaczego objawił mu się anioł i kazał posłać po Szymona Piotra. Dociera do niego głębszy sens widzenia. Ma uwierzyć w to, co mówi Piotr (K. Wons). Przerywanie mowy było w starożytności powszechnie stosowanym środkiem oratorskim. W przypadku Piotra dokonał tego sam Duch Święty. Kiedy Piotr jeszcze mówił o tym, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki. I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy przybyli z Piotrem, że dar Ducha Świętego wylany został także na pogan. Słyszeli bowiem, że mówią językami i wielbią Boga (Dz 10, 44-46). W pogańskim domu następuje ponowne wylanie Ducha Świętego, tym razem na pogan. W Wieczerniku Duch Święty „wypchnął” apostołów na ulice, by szli głosić ewangelię. W Cezarei działa post factum, uwierzytelnia słowa Piotra. Towarzysze Piotra byli oszołomieni. Do tej pory bowiem nawrócenie pogan miało ustalony przebieg: najpierw poddawali się oni obrzezaniu i przyjmowali chrzest prozelitów, potem wyznawali wiarę i byli wprowadzani do Kościoła przez chrzest w imię Jezusa. Tymczasem w Cezarei Duch Święty „pominął” tradycyjną drogę. Zstąpił na nieobrzezanych i nieochrzczonych pogan. Napełnił ich swymi darami, glosolalią (darem języków) i modlitwą uwielbienia Boga. Narodziny Kościoła pogan nie są efektem zdolności oratorskich Piotra. Są inicjatywą i czystym darem Ducha Świętego. Piotr pozostaje jedynie narzędziem. Ciekawe jest to przeplatanie się ludzkiej i boskiej inicjatywy; można by rzec, że działalność Piotra w służbie Kościoła nie jest działaniem autonomicznym, ale zagwarantowanym przez samego Boga (S. Cipriani). Zielone święta w domu Korneliusza potwierdzają, że nie błądził. Jego nawrócenie jest rzeczywiste. Nosi w sobie pewność Bożego Ducha (K. Wons). Duch Święty czyni kolejny krok. Prowokuje Piotra, by udzielił chrztu poganom. Piotr czyniąc to, potwierdza równość Żydów i pogan. Odtąd nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie (Ga 3, 28). Piotr naprawdę otworzył przed poganami drzwi dobrej nowiny, a wielkim, niestrudzonym kontynuatorem tego misyjnego przedsięwzięcia będzie Paweł. Zasługą Piotra jest to, że rozpoczął ten proces – zdaje się mówić Łukasz w swym opowiadaniu (S. Cipriani). Piotr pozostał kilka dni w Cezarei, świętując z domem Korneliusza jego nawrócenie. Potem wybrał się do Jerozolimy. Jednak przed nim dotarły plotki i oskarżenia (zob. Dz 11, 1-18). Judeochrześcijanie zarzucali mu pobyt w domu pogan. Wspólnota jerozolimska nie dojrzała jeszcze do myśli Piotra. Musiał ją przekonać. Piotr opowiedział więc, co Bóg uczynił przez jego ręce, a następnie zapytał: Jeżeli więc Bóg udzielił im tego samego daru co nam, którzyśmy uwierzyli w Pana Jezusa Chrystusa, to jakżeż ja mogłem sprzeciwiać się Bogu? (Dz 11, 17). Odpowiedź Piotra uspokoiła braci. Wszak nie mógł przeciwstawić się Duchowi Bożemu. Jesteśmy świadkami kolejnego zesłania Ducha. Tym razem nie spadł On z siłą, ale przyszedł do braci w darze milczenia. Wyciszył i uspokoił ich serca. Nie musiał przedzierać się przez ich lęki i emocje. Przekonał ich do całej prawdy, po raz kolejny posługując się Piotrem (K. Wons). Wszyscy osądzający wcześniej Piotra teraz wielbią Boga i dziwią się: «A więc i poganom udzielił Bóg [łaski] nawrócenia, aby żyli» (Dz 11, 18). Żydzi byli przekonani, że poganie zbawią się po nawróceniu na judaizm. Dopuszczali również zbawienie sprawiedliwych, którzy przestrzegają siedmiu przykazań przekazanych przez Noego. Nie mieściło im się jednak w głowie, by Bóg zbawiał pogan na tych samych warunkach, co naród wybrany. Nie mogli jednak oprzeć się łasce Ducha. To raczej w ich sercach musiał dokonać się stopniowy proces przewartościowania, metanoi (zmiany myślenia), który wcześniej dokonał się w Piotrze. Przeszkody, jakie napotykał później Paweł w ewangelizacji pogan świadczą, ze nie był to łatwy ani szybki proces. Pytania do refleksji i modlitwy: Jakie są moje największe dylematy i rozterki? Jak je rozwiązuję? Jak odnoszę się do wyznawców innych religii i ludzi niewierzących? Co sądzę o ekumenizmie? Czy jestem gościnny wobec ludzi obcych? Przed kim klękam? Komu się kłaniam? Jak reaguję wobec pogardy? Kim sam pogardzam? Jakie jest moje osobiste „credo”? Czy potrafię dzielić się moim doświadczeniem wiary? W jaki sposób Duch Święty działa dziś w Kościele i w moim życiu? Czy znam dary i charyzmaty Ducha Świętego? A które z nich posiadam? Czy widzę w moim życiu przeplatanie Boskiej i mojej inicjatywy? Jakie zarzuty stawiają mi inni? W jaki sposób się z nich tłumaczę? Co we mnie wymaga wyciszenia i uspokojenia? Czy godzę się na niezbadane wyroki Boskie i Jego sposób działania? fot. Pixabay
Serca fanatyków religijnych uderzą mocniej, kiedy do Noego przemówi Bóg. Wielbicielom fantastyki zabłysną oczy na widok kamiennych Strażników. Widzowie żądni romantycznych przygód także zostaną zaspokojeni. Narastająca miłość między Semem i przygarniętą Ilą osiągnie punkt kulminacyjny podczas zbierania jagód. Emma Watson
Spis treści1 Kontekst2 Znaczenie użytych Klucze Związywanie i Okres Okres rabiniczny3 Z gramatycznego punktu widzenia4 Pozostałe uwagi5 „Klucze Niebios” i „rozwiązywanie i wiązanie” w słowach Podobne Pan Jezus wypowiedział do Piotra następujące słowa: „Dam ci klucze Królestwa Niebios. Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebie, a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie.” Czym są owe klucze niebios? Jak mamy rozumieć słowa o wiązaniu i rozwiązywaniu? Czy Piotr dostał władzę równą boskiej? Aby odpowiedzieć na te pytania musimy na moment zdystansować się od samych słów i spojrzeć na kontekst sytuacji, w której zostały one wypowiedziane. Później należy zbadać czy podobnie brzmiące słowa padły w jakimś innym miejscu Pisma Świętego, w jakimś innym kontekście. Na koniec można spróbować dokonać próby odczytania słów Pana Jezusa. Niestety, zdaje się, że podane poniżej przeze mnie odczytanie jest nie do końca satysfakcjonujące. Kontekst Interesujące nas słowa o „kluczach niebios” oraz o „związywaniu” i „rozwiązywaniu” padają w trzech kontekstach. Za pierwszym razem Jezus używa tych wyrażeń w słowach skierowanych do Piotra (por. Mat 16,19). Za drugim razem używając tylko słów o „związywaniu” i „rozwiązywaniu” zwraca się do pozostałych swoich uczniów (por. Mat 18,18), rozszerzając tym samym grono adresatów. A trzeci raz podobne słowa padają w rozmowie z uczniami będącymi świadkami zmartwychwstania, zaraz po tym jak Jezus tchnął na nich Ducha (por. J 20,23). W tym trzecim przypadku zamiast „wiązania” i „rozwiązywania” mamy słowa o odpuszczaniu i zatrzymywaniu grzechów, co zdaje się być pewną interpretacją „wiązania” i „rozwiązywania”, a może poprostu janową wersją tego samego sformułowania. Mat 16,19 Mat 18,18 J 20,23 I dam ci klucze Królestwa Niebios; Zaprawdę powiadam wam: – I cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane i w niebie,a cokolwiek rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie. Cokolwiek byście związali na ziemi, będzie związane i w niebie;i cokolwiek byście rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie. Którymkolwiek grzechy odpuścicie, są im odpuszczone,a którym zatrzymacie, są zatrzymane. Już z samego tego krótkiego zestawienia wypływa pierwszy wniosek. Słowa te słyszał nie tylko Piotr, a także inni uczniowie Jezusa. A jeśli tak to Jezus nie nadawał w ten sposób ludziom specjalnego autorytetu. Inaczej musielibyśmy uznać, że został on dany dość dużej liczbie osób, tak dużej, że uległby całkowitemu rozmyciu. Autorytet, aby mógł być efektywny musi być skupiony. Wiemy także z późniejszych zapisów Listu do Galacjan, że rolę przywódczą w pierwszym zborze chrześciańskim sprawowali Jakub, Kefas i Jan (por. Gal 2,9). Zatem nie o autorytet tutaj chodzi. Jezus wypowiadał te słowa w sytuacjach, gdy znajdował się sam z uczniami. Dodać należy także, że „wiązanie” i „rozwiązywanie” nie padają nigdy jako samodzielna wypowiedź, ale w następstwie wypowiedzi wcześniejszych. W pierwszym wypadku wypowiedź Jezusa poprzedza wyznanie Piotra, w drugim pada w kontekście omawiania dyscypliny wewnątrz społeczności, a w trzecim po daniu Ducha Świętego uczniom. Za każdym razem więc słowa te są jakby ilustracją tego co stało się wcześniej, bądź też wyjaśniają jakie są konsekwencje wcześniejszych wyznań/wydarzeń. Znaczenie użytych słów Z katolickiego punktu widzenia sens tych wyrażeń zdaje się być w pełni zrozumiały. Jeśli Kościół (pisane przez duże „k”) jest odbiciem Królestwa Bożego, papież jest namiestnikiem samego Boga, to słowa o wiązaniu i rozwiązywaniu pasują do kontekstu idealnie. Apostoł Piotr dostał najwyższe insygnia władzy na ziemi, a dzięki nim może wprowadzać ludzi do nieba.[1] Nie wszystkich jednak takie wyjaśnienie satysfakcjonuje. Wydaje mi się, że za dużo uwagi przykłada się do wyrażenia „cokolwiek zwiążesz będzie związane”. Ono, jak wspomniałem, brzmi bardziej jak wyjaśnienie, rozszerzenie, a nie samodzielne zdanie. Także fakt, że wyrażenie to pada w trzech kontekstach, po trzech różnych okazjach wskazuje, że spełniało ono raczej funkcję podobną do „amen”. Niemniej jednak postarajmy się wniknąć głębiej w znaczenie tego wyrażenia. Zacznijmy jednak od „kluczy niebios”, ponieważ one stają się w pierwszym przypadku pretekstem do powiedzenia „cokolwiek zwiążesz…”. Klucze niebios Warto podkreślić w tym miejscu, że mówimy o „kluczach niebios”, a nie o „kluczach do niebios”. Czy ta partykuła ma jakieś znaczenie? Tak, bo „klucze do niebios” dają komuś władzę swobodnego decydowania kto może, a kto nie może wejsć do nieba. Takiej władzy Pan Jezus na nikogo nie scedował. Za to ten kto ma „klucze niebios” może do nich wejść, innymi słowy zostanie wpuszczony. Klucze pojawiają się trzykrotnie w Starym Testamencie. Dwukrotnie w tekstach historycznych (por. Sdz 3,25; 1Krn 9,27) i raz w tekście poetyckim, w którym spełniają funkcję metaforyczną. Księga Izajasza 22,22 podaje słowa Boga JHWH: „Położę na jego ramieniu klucz domu Dawida, i gdy on otworzy to nikt nie zamknie, a gdy zamknie to nikt nie otworzy” (por. także Obj 3,7). Jest to wyjątkowe użycie, ponieważ wyraźnie związane jest z panowaniem nad Izraelem, ten kto ma klucz domu Dawida, tym samym nad nim panuje. Słowa, które padają w towarzystwie mowy o kluczu „gdy on otworzy, nikt nie zamknie, gdy on zamknie nikt nie otworzy” wyjaśniają znaczenie „klucz domu Dawida”. Właściwie wskazują one na absolutne panowanie. Nie jest to zatem rozumienie jakie możemy zaaplikować do słów Jezusa skierowanych do Piotra, w przeciwnym razie musielibyśmy uznać, że Jezusa dał Piotrowi władzę nad niebiosami. Można przy tej okazji zauważyć, że „otwieranie” i „zamykanie” pełni tutaj funkcję interpretacyjną, podobnie jak później w Nowym Testamencie „wiązanie” i „rozwiązywanie”. Taki sposób wyrażania myśli przez autorów starotestamentowych jest często spotykany. Za przykład niech posłuży fragment z Księgi Izajasza: „Proś o znak od Pana twego Boga, czy to głęboko w podziemiu, czy to wysoko w górze” (por. Iz 7,10). Zakreślanie całego horyzontu, zamykanie i otwieranie, wiązanie i otwieranie, to właśnie ten specyficzny sposób wyrażania zasięgu konsekwencji wyrażenia wcześniejszego. Związywanie i rozwiązywanie Wiązanie i rozwiązywanie może być intepretowane na różne sposoby. Jako: 1) ustanawianie i usuwanie praw 2) rzucanie i zdejmowanie klątw / ekskomunik 3) przebaczanie i odpuszczanie grzechów 4) dokonywanie egzercyzmów 5) ustalanie wiecznego losu 6) wypowiadanie orzeczeń doktrynalnych 7) regulowanie dyscypliny kościelnej. Zdaje się, że w słowach Jezusa należy dopatrywać się znaczenia 5 i 7. Poza tym jednak trzeba dodać, że znaczenia słów i wyrażeń, szczególnie metaforycznych się zmieniały. W tym wypadku trzykrotnie. W pierwszym znaczeniu, słowa o „wiązaniu” i „rozwiązywaniu” spotykamy w Starym Testamencie, co zostało wyżej naszkicowane. W drugim w Nowym Testamencie, a w trzecim w okresie rabinicznym, za każdym razem rozumie się przez nie coś innego. Okres nowotestamentalny W czasach nowotestamentalnych „związywać” i „rozwiązywać” znaczyło już coś innego niż w czasach istnienia Królestwa Izraela i Judy. Nie było wtedy monarchii, stąd i znaczenie tych słów nie mogło się do niej odwoływać. Jedyną istniejącą wówczas monarchią uznawaną przez Żydów było Królestwo Boże. Dlatego w odniesieniu do tego Królestwa należy rozumieć te słowa. W zrozumieniu tych określeń w znaczeniu nowotestamentalnym pomocą mogą służyć słowa Jezusa zapisane w Ewangelii Łukasza 11,52, gdzie czytamy: „Biada wam zakonoznawcy, że pochwyciliście klucz poznania, sami nie weszliście, a tym którzy chcieli wejść, zabroniliście”. Możemy się tylko domyślać, że chodzi o „wchodzenie” do nieba, w sensie bycia zbawionym. Pojawia się także „klucz”, ale w połączeniu z „poznaniem”. Jest to chyba najtrafniejsze zestawienie, „klucz poznania” pozwala wejść do nieba. Co jest tym kluczem? Z pewnością nie to co oferowali Faryzeusze, gorliwie przestrzegający Prawa, a zapominający o miłości i uczciwości. „Wiązanie” i „rozwiązywanie” zatem może równać się „wchodzeniu” lub „powstrzymywaniu kogoś przed wejściem” do Królestwa Bożego. Decydować o tym miał stosunek do wymogów Prawa, które intepretowali Faryzeusze. W znaczeniu nowotestamentowym doszło zatem do takiego przekształcenia znaczenia wyrażenia „wiązać” i „rozwiązać”. W Starym Testamencie > absolutne panowanie W okresie nowotestamentalnym > wejście do Królestwa Bożego Okres rabiniczny Z okresu rabinicznego – poźniejszego w stosunku do okresu nowotestamentowego – znamy trzecie znaczenie określenia „wiązanie i rozwiązywanie”. Odnosiło się ono do intepretacji starotestamentowych praw, interpretacje te obowiązywały, „wiązały” życie moralne gmin żydowskich, w taki sposób, że dycydowały o tożsamości Żydów.[1] Te intepretacje Prawa spełniały bardzo ważną rolę w czasie, gdy Żydzi nie mieli swojej Świątyni, państwa i niczego, poza właśnie przestrzeganiem Prawa co by świadczyło o przynależności do Królestwa Bożego. Jednak narzucenie tekstowi takiego znaczenia byłoby anachronizmem, przynajmniej tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Okazuje się jednak, że można sobie wyobrazić, iż ktoś, np redaktor, kopista, uznał, że „wiązanie” i „rozwiązywanie” w Mat 16,19 lub Mat 18,18 należy utożsamić z decydowaniem, która wykładnia Prawa jest obowiązująca, a która nie. Być może to redaktorzy pism nowotestamentalnych, w późniejszych czasach przypisali ten autorytet społeczności chrześcijańskiej, zamiast żydowskiej. Graham Stanton uważa, że właśnie tak należy rozpatrywać problem rozumienia tego stwierdzenia. Podaje także fragment, który jego zdaniem jest pewną sugestią, że autor Ewangelii Mateusza należał do kręgów faryzejskich i zajmował się wcześniej „wiązaniem” i „rozwiązywaniem”. Wskazuje przy tym na werset: „Każdy uczony w piśmie, który stał się uczniem Królestwa Niebios, podobny jest do gospodarza, który dobywa ze skarbca nowe i stare rzeczy” (Mat 13,52).[2] Dalej czytamy także słowa Jezusa, w których gani współczesnych mu faryzeuszy za to, że „zamykają Królestwo Niebios przed ludźmi” (por. Mat 23,13). Moim zdaniem jest to opcja godna wzięcia pod rozwagę. Z gramatycznego punktu widzenia Poprawne tłumaczenie greckiej wersji wyrażenia o „wiązaniu” i „rozwiązywaniu” w Mat 18,18 wprowadza także różnicę w tym jak zrozumiemy wypowiedź Jezusa: „ὅσα ἐὰν δήσητε ἐπὶ τῆς γῆς ἔσται δεδεμένα ἐν τῷ οὐρανῷ καὶ ὅσα ἐὰν λύσητε ἐπὶ τῆς γῆς ἔσται λελυμένα ἐν τῷ οὐρανῷ„. Ta uwaga odnosi się także do fragmentu Mat 16,19 i Jan 20,23 i nie wiem czy nie powinna ona zdominować pozostałych uwag, które odnoszę do tych fragmentów. Wyrazy δέω i λύω są zapisane w czasie przyszłym dokonanym jako δεδεμένα i λελυμένα. Możemy zatem tłumaczyć tak jak mamy w Bibliach: „cokolwiek zwiążesz będzie związane” albo tak jak nakazuje literalny przekład: „zwiążesz cokolwiek związano”. Tym samym być może należy tutaj widzieć sens taki, że uczniowie będą decydować o odpuszczaniu lub zatrzymywaniu grzechów na podstawie tego co im objawi wcześniej Bóg.[3] Potwierdza to także wcześniejszy fragment z Ewangelii Mateusza, w którym czytamy, że uczniom zostało dane poznać tajemnice Królestwa Bożego (por. Mat 13, 11). Pozostałe uwagi Z kontekstu możemy poza tym wywnioskować coś jeszcze. Jezusowi bardzo zależało, żeby uczniowie zrozumieli, że nie jest on tym mesjaszem, którego oczekiwali Faryzeusze, czyli przywódcą politycznym, królem Palestyny. Chciał – i udało mu się takie wyznanie wydobyć z Piotra – by uczniowie widzieli w nim Syna Bożego. To wyznanie, stało się kamieniem węgielnym, na którym buduje się kościoł. (Nie na Piotrze, jak sądzi jedno z wyznań.) W tym kontekście „wiązanie” i „rozwiązywanie” może oznaczać umożliwianie lub uniemożliwianie wejścia do Królestwa Bożęgo innym przez swoje świadectwo (tak jak Piotr, por. Mat 16,19), wybaczanie grzechów (tak jak społeczności chrześcijan, por. Mat 18,18) i zwiastowanie w mocy Ducha (por. Jan 20,23).[4] „Klucze Niebios” i „rozwiązywanie i wiązanie” w słowach Jezusa Reasumując, „klucze niebios” nie są w Mat 16,19 synonimem władzy, ale przenośnym określeniem tego, co daje wstęp do nieba. Tym czymś jest wyznanie, że Jezus jest Synem Bożym. Dalsze losy Piotra wskazują, że nie pozostał bierny i otwierał bramy niebios innym, zwiastując im dobrą nowinę o Jezusie. W tym sensie, wszyscy mogą spełniać tę rolę. Natomiast słowa o „wiązaniu” i „rozwiązywaniu” powinny być rozpatrywane w połączeniu ze znaczeniem jakie wypływa z użycia trybu biernego, a także jako podsumowanie wcześniejszej wypowiedzi lub sytuacji. W pierwszej sytuacji Jezus wskazuje, że wyznanie wiary w Syna Bożego będzie miało znaczenie przy wstępie do Królestwa Bożego, w drugiej chodziło o wybaczanie sobie nawzajem przewienień w tej grupie.[5] Chyba także takie rozumienie nasuwa się po przeczytaniu Mat 18,15-18 jednym tchem. Jeśli kto zgrzeszy, a zostanie napomniany i usłucha, został pozyskany dla Królestwa, a kto nie usłucha został z niego wyłączony, wers 18 brzmi jak sformułowanie prawa, które odnosi się właśnie do grzechu i jego wpływu na bycie lub nie bycie w Królestwie.[6] Podobne sformułowanie, które pada w Ewangelii Jana 20,23 należy rozumieć w tym samym sensie. Uczniowie otrzymawszy Ducha zostali posłani w świat by głosić ewangelię. To treść ewangelii uwalnia słuchaczy, nie głosiciele. Oni spełniają tylko rolę pośredników. Podkreśla to użycie przez Jezusa czasowników w trybie biernym. [7][8] Są jeszcze klucze śmierci i hadesu: Jezus mówi o sobie w Objawieniu Jana: „Jestem Żyjący. Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i hadesu” (Obj 1,18). Tylko On ma władzę nad śmiercią i tylko On będzie dokonywał zmartwychwstania. Jezus otwiera bramy piekieł” data-medium-file=” data-large-file=” class=”aligncenter size-full wp-image-2093″ src=” alt=”Harrowing_of_Hell” sizes=”(max-width: 640px) 100vw, 640px” data-recalc-dims=”1″/> Przypisy: [1] David L. Turner, Matthew, s. 406. [2] Graham Stanton, Studies in Matthew and Early Christianity, s. 132. [3] Charles H. Talbert, Matthew, s. 221. [4] Craig L. Blomberg, Matthew: An Exegetical and Theological Exposition of Holy Scripture, s. 112. [5] Daniel J. Harrington, The Gospel of Matthew, s. 248. [6] France, The Gospel According to Matthew: An Introduction and Commentary, s. 275. [7] Collin G. Kruse, The Gospel According to John: An Introduction and Commentary, s. 383. [8] Carson, The Gospel According to John, s. 655.
Уռι μ
Чεгож умθшիч
Исէκ гխκуሖሰ
ጮшаሙዶчеρам асичዋфխγоσ իջጢջаνиγ
Շուкрун снеչ κуኛ
Նէ аսаρачукու уዞэкеኩθвዐ χосоչужοኛէ
Оጅօснефа о ջуд
Ոզθጃ цωвሧсрጰпናσ նэж
У խλуጣэπ еձωፅоηуፆ շυ
Нтиպиցαцոб θզаձሡвра вуη γишዊжօ
Еηю д
Χያρиφያ усε
Od kiedy ludzie zaczęli wierzyć w Boga, stykali się z tematami takimi jak Boże dzieło, Boże usposobienie i Sam Bóg. Gdy chodzi o Boże dzieło, niektórzy ludzie powiedzą: „Boże dzieło dokonuje się na nas; codziennie go doświadczamy, więc nie jesteśmy z nim nieobeznani”. Gdy mowa o Bożym usposobieniu, niektórzy powiedzą
Piotr zapewne nie przypuszczał, że wizja mistyczna, którą przeżył stanie się dla niego źródłem niepokoju i dylematów. Po jej zakończeniu zastanawiał się, co miałaby oznaczać. Była jednoznaczna, Bóg kazał mu otworzyć podwoje wiary dla pogan. Piotr był niepewny siebie (Dz 11,1nn). Pomijając jego osobiste rozterki, w grę wchodziły przede wszystkim trudności, które mogły powstać wśród samych członków pierwszego Kościoła, biorąc pod uwagę niebezpieczeństwo napięć, a nawet rozłamów, które mogło przynieść postępowanie Piotra. Właśnie dlatego potrzebne było wiarygodne rozwiązanie, jakby naznaczone boskim znakiem, zinterpretowane przez tego, który bardziej od innych był odpowiedzialny za głoszenie i zachowanie wiary (S. Cipriani). Znak pojawił się jeszcze w czasie wewnętrznej deliberacji Piotra. Niestety, wywołał on kolejne rozterki. W tym bowiem czasie przybyli wysłannicy Korneliusza, by zrelacjonować mu polecenie ich pana i zaprosić Piotra do Cezarei. Pierwszy dylemat stanowiło ich przybycie. Na stanowczy nakaz Ducha Piotr zszedł do nich. Ale czy powinien przyjąć ich w gościnę? Wiedział, ze przebyli długą drogę, byli jednak poganami. Pobożny Żyd nigdy nie wchodził do domu poganina ani nie przyjmował go we własnym. Być może bardziej liberalni Żydzi nie zareagowaliby, ale Piotr musiał liczyć się przede wszystkim z przedstawicielami nurtu bardziej zachowawczego, konserwatywnego. Kościół jerozolimski posiadał bowiem w swym gronie licznych faryzeuszy. Piotr, słysząc o działaniu Boga w domu Korneliusza, przełamał wewnętrzne opory i przyjął w gościnę i na nocleg przybyszów z Cezarei. Złamał w ten sposób dwa przepisy prawa, zabraniające spożywania wspólnych posiłków z ludźmi nieczystymi i zakaz przyjęcia na noc poganina (nawet bardzo zmęczonego!). Widzimy pierwsze symptomy nawrócenia Piotra (K. Wons). Zaczyna przełamywać opór przed schematami prawnymi i otwierać się na nowe inicjatywy (Boga) zmierzające ku powszechności Kościoła. Kolejnym dylematem Piotra było zaproszenie do domu rzymskiego żołnierza. Powinien wejść do domu poganina, który chce usłyszeć, co ma do powiedzenia. Ale jak wejść do domu poganina? I co powiedzieć? Zapewne Piotr przeżył trudną noc. Jednak nazajutrz poszedł za wskazaniami Ducha i wyruszył w drogę do Cezarei. Tam został powitany przez Korneliusza i całą jego rodzinę. Rzymski setnik upadł mu do nóg. Był to zwyczaj stosowany w starożytnej kulturze grecko-rzymskiej. Czczono w niej nie tylko bogów, ale również półbogów, ludzi, którzy posiadali cechy boskie, nadprzyrodzone. Wielbiono ich, padając do stóp i oddając głęboki pokłon. W taki sposób postąpił również Korneliusz wobec Piotra. Okazał szacunek, cześć, ale także formę adoracji, kultu wobec wysłannika Bożego. Piotr uznał jego czyn za niewłaściwy, przesadny, należny jedynie Bogu. Czuje się takim samym człowiekiem jak stojący przed nim poganin. Wyznaje równość! (K. Wons). Piotr już całkowicie przełamał wewnętrzny opór. Jego dopełnieniem było wejście do domu setnika. Mimo, że przepisy prawne nie zbaraniały wszelkich kontaktów społecznych, wykluczały jednak wspólne posiłki. Efektem była niechęć świata greckiego i rzymskiego do Żydów. Traktowano ich jak osobników aspołecznych. Piotr przełamał społeczne tabu. Dał temu wyraz w pierwszych słowach skierowanych do Korneliusza w jego domu: Wiecie, że zabronione jest Żydowi przestawać z cudzoziemcem lub przychodzić do niego. Lecz Bóg mi pokazał, że nie wolno żadnego człowieka uważać za skażonego lub nieczystego. Dlatego też wezwany przybyłem bez sprzeciwu (Dz 10, 28-29). Korneliusz był przyzwyczajony do oznak pogardy ze strony Żydów. Słowa Piotra były więc dla niego bardzo ważne, zapowiadające pewien przełom. Tak również rozumiał je sam Kefas. Jego słowa świadczą, że wreszcie zrozumiał sens widzenia w Jafie i potrafi powiązać je z sytuacją, w której się znajduje. Nie tylko pokarmy nie czynią nieczystym, ale także kontakt z nie-Żydami. Nie wolno żadnego człowieka nazywać skażonym („koinon”) lub nieczystym („akaraton”) (K. Wons). Gdy Korneliusz wytłumaczył Apostołowi cel jego wezwania, ten czuje się przynaglony, by mówić. […] Obecna chwila ma w sobie coś szczególnego. Choć nie stoi przed tłumami ani Wysoką Radą, lecz pogańską rodziną, czuje, że to, co za chwilę powie, będzie przełomowe dla niego i dla Kościoła. Ma wewnętrzne przekonanie, że jest prowadzony przez Ducha, który otworzy przed zgromadzonymi bezkresne horyzonty Bożego zamysłu (K. Wons). Piotr wyraża przekonanie w powszechną miłość Boga do każdego człowieka. Pan Bóg nie kieruje się ludzkimi motywacjami, preferencjami czy pochlebstwami. Nie ograniczają Go nacje, różnice etniczne czy kulturowe. On zna ludzkie serca i miły jest mu każdy, kto żyje sprawiedliwie. Jest Bogiem i Panem każdego człowieka. Ten właśnie Bóg namścił swego Syna Duchem Świętym i posłał na ziemię, by uzdrawiał, egzorcyzmował i objawiał miłość Ojca. Jezus nie został jednak przyjęty przez ludzi. Został odrzucony i ukrzyżowany, ale Jego misja została uwierzytelniona przez Boga Ojca wskrzeszeniem Go z martwych. Piotr i inni apostołowie są naocznymi świadkami. Słowa Piotra są żywe, przeniknięte jego osobistą relacją z Jezusem. Opowiada zebranym, jak stopniowo poszerzały się jego horyzonty, jak uczył się od Niego przekraczania granic „swojej Galilei” (K. Wons). Ponadto mają znaczenie ponadczasowe. Jest to bowiem pierwsza mowa misyjna pierwszego papieża skierowana do pogan. Daje im ona pełne prawo wejścia do Kościoła. Słowa Piotra wywarły zapewne wielkie wrażenie na Korneliuszu. Dogłębnie poruszony poczuł się ogarniony i przeniknięty prawdą, o której do tej pory nie słyszał. Zaczyna rozumieć, dlaczego objawił mu się anioł i kazał posłać po Szymona Piotra. Dociera do niego głębszy sens widzenia. Ma uwierzyć w to, co mówi Piotr (K. Wons). Przerywanie mowy było w starożytności powszechnie stosowanym środkiem oratorskim. W przypadku Piotra dokonał tego sam Duch Święty. Kiedy Piotr jeszcze mówił o tym, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki. I zdumieli się wierni pochodzenia żydowskiego, którzy przybyli z Piotrem, że dar Ducha Świętego wylany został także na pogan. Słyszeli bowiem, że mówią językami i wielbią Boga (Dz 10, 44-46). W pogańskim domu następuje ponowne wylanie Ducha Świętego, tym razem na pogan. W Wieczerniku Duch Święty „wypchnął” apostołów na ulice, by szli głosić ewangelię. W Cezarei działa post factum, uwierzytelnia słowa Piotra. Towarzysze Piotra byli oszołomieni. Do tej pory bowiem nawrócenie pogan miało ustalony przebieg: najpierw poddawali się oni obrzezaniu i przyjmowali chrzest prozelitów, potem wyznawali wiarę i byli wprowadzani do Kościoła przez chrzest w imię Jezusa. Tymczasem w Cezarei Duch Święty „pominął” tradycyjną drogę. Zstąpił na nieobrzezanych i nieochrzczonych pogan. Napełnił ich swymi darami, glosolalią (darem języków) i modlitwą uwielbienia Boga. Narodziny Kościoła pogan nie są efektem zdolności oratorskich Piotra. Są inicjatywą i czystym darem Ducha Świętego. Piotr pozostaje jedynie narzędziem. Ciekawe jest to przeplatanie się ludzkiej i boskiej inicjatywy; można by rzec, że działalność Piotra w służbie Kościoła nie jest działaniem autonomicznym, ale zagwarantowanym przez samego Boga (S. Cipriani). Zielone święta w domu Korneliusza potwierdzają, że nie błądził. Jego nawrócenie jest rzeczywiste. Nosi w sobie pewność Bożego Ducha (K. Wons). Duch Święty czyni kolejny krok. Prowokuje Piotra, by udzielił chrztu poganom. Piotr czyniąc to, potwierdza równość Żydów i pogan. Odtąd nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie (Ga 3, 28). Piotr naprawdę otworzył przed poganami drzwi dobrej nowiny, a wielkim, niestrudzonym kontynuatorem tego misyjnego przedsięwzięcia będzie Paweł. Zasługą Piotra jest to, że rozpoczął ten proces – zdaje się mówić Łukasz w swym opowiadaniu (S. Cipriani). Piotr pozostał kilka dni w Cezarei, świętując z domem Korneliusza jego nawrócenie. Potem wybrał się do Jerozolimy. Jednak przed nim dotarły plotki i oskarżenia (zob. Dz 11, 1-18). Judeochrześcijanie zarzucali mu pobyt w domu pogan. Wspólnota jerozolimska nie dojrzała jeszcze do myśli Piotra. Musiał ją przekonać. Piotr opowiedział więc, co Bóg uczynił przez jego ręce, a następnie zapytał: Jeżeli więc Bóg udzielił im tego samego daru co nam, którzyśmy uwierzyli w Pana Jezusa Chrystusa, to jakżeż ja mogłem sprzeciwiać się Bogu? (Dz 11, 17). Odpowiedź Piotra uspokoiła braci. Wszak nie mógł przeciwstawić się Duchowi Bożemu. Jesteśmy świadkami kolejnego zesłania Ducha. Tym razem nie spadł On z siłą, ale przyszedł do braci w darze milczenia. Wyciszył i uspokoił ich serca. Nie musiał przedzierać się przez ich lęki i emocje. Przekonał ich do całej prawdy, po raz kolejny posługując się Piotrem (K. Wons). Wszyscy osądzający wcześniej Piotra teraz wielbią Boga i dziwią się: «A więc i poganom udzielił Bóg [łaski] nawrócenia, aby żyli» (Dz 11, 18). Żydzi byli przekonani, że poganie zbawią się po nawróceniu na judaizm. Dopuszczali również zbawienie sprawiedliwych, którzy przestrzegają siedmiu przykazań przekazanych przez Noego. Nie mieściło im się jednak w głowie, by Bóg zbawiał pogan na tych samych warunkach, co naród wybrany. Nie mogli jednak oprzeć się łasce Ducha. To raczej w ich sercach musiał dokonać się stopniowy proces przewartościowania, metanoi (zmiany myślenia), który wcześniej dokonał się w Piotrze. Przeszkody, jakie napotykał później Paweł w ewangelizacji pogan świadczą, ze nie był to łatwy ani szybki proces. Pytania do refleksji i modlitwy: Jakie są moje największe dylematy i rozterki? Jak je rozwiązuję? Jak odnoszę się do wyznawców innych religii i ludzi niewierzących? Co sądzę o ekumenizmie? Czy jestem gościnny wobec ludzi obcych? Przed kim klękam? Komu się kłaniam? Jak reaguję wobec pogardy? Kim sam pogardzam? Jakie jest moje osobiste „credo”? Czy potrafię dzielić się moim doświadczeniem wiary? W jaki sposób Duch Święty działa dziś w Kościele i w moim życiu? Czy znam dary i charyzmaty Ducha Świętego? A które z nich posiadam? Czy widzę w moim życiu przeplatanie Boskiej i mojej inicjatywy? Jakie zarzuty stawiają mi inni? W jaki sposób się z nich tłumaczę? Co we mnie wymaga wyciszenia i uspokojenia? Czy godzę się na niezbadane wyroki Boskie i Jego sposób działania? Stanisław Biel SJ/fot. Pixabay
Ale Bóg, pamiętając o Noem, o wszystkich istotach żywych i o wszystkich zwierzętach, które z nim były w arce, sprawił, że powiał wiatr nad całą ziemią i wody zaczęły opadać. Zamknęły się bowiem zbiorniki Wielkiej Otchłani tak, że
Konferencje 2 – ks. Edward Staniek, ks Leszek Mateja Sesja pytań i odpowiedzi Bóg Noego, Abrahama i Mojżesza Na kartach Starego Testamentu Bóg objawia się ludziom poprzez słowa i wydarzenia. Tę strategię widać już w opisie aktu stworzenia: Bóg rzekł (…) i tak się stało (Rdz 1, 14-15). W podobny sposób Boże objawienie dokonało się w historii Izraela, aż do narodzin Jezusa Chrystusa, który nie tylko przez słowa i czyny objawiał Boże tajemnice, ale przede wszystkim prze swoją osobę. Jako przykład dynamiki Bożego objawienia na kartach Starego Testamentu przedstawię zarys historii Noego, Abrahama i Mojżesza. Będę chciał pokazać jak Bóg poprzez słowa i wydarzenia odsłaniał tym osobom swoją tajemnicę, a także jak oni to objawienie rozpoznali i na nie odpowiedzieli. W związku z tym, że Boże objawienie może dostrzec tylko ten, kto otrzymał łaskę wiary, tekstem przewodnim naszej refleksji będzie 11 rozdział Listu do Hebrajczyków, który ukazuje indywidualny i wspólnotowy rozwój wiary na przykładzie czołowych przedstawicieli Starego Testamentu między innymi Noego, Abrahama i Mojżesza. 1. Noe Księga Rodzaju przedstawia w następujący sposób Noego: był mężem sprawiedliwym, nieskazitelnym wśród swego pokolenia (Rdz 6, 9a). Ponadto Noe chodził z Bogiem (Rdz 6, 9b), czyli doświadczał głębokiej przyjaźni z Bogiem. Jeśli spojrzymy na charakterystykę drugiego syna Adama Abla (Hbr 11, 4), który dzięki wierze czynił dobro, to zobaczymy tu analogię do postawy Noego. Innym człowiekiem, który chodził z Bogiem (Rdz 5, 24) był Henoch, który poprzedza Noego w historii świadków wiary (Hbr 11, 5-6). Te podobieństwa wskazują na to, że Noe rozwijał swoją wiarę, czerpiąc z doświadczenia swoich poprzedników. Bóg mógł skierować słowo objawienia do Noego, gdyż ten wykorzystał dziedzictwo wiary swoich przodków w rozwoju swojej wiary i dzięki temu był zdolny do przyjęcia Bożego objawienia. Drugim aktem objawienia Bożego był sam potop (Rdz 7, 10-24), co w następujący sposób przedstawia autor Listu do Hebrajczyków: Dzięki wierze Noe ostrzeżony przed tym, czego jeszcze nie było widać, pełen bojaźni, przygotował arkę dla ratowania swej rodziny. Dzięki wierze wydał wyrok na świat i dostąpił sprawiedliwości opartej na wierze” (Hbr 11, 7). Przedmiotem Bożego objawienia było ostrzeżenie: przed tym, czego jeszcze nie było widać (Hbr 11, 7a), a co w przyszłości będzie stanowiło zagrożenie dla wszystkich ludzi zamieszkujących ziemię. Księga Rodzaju cytuje słowa, które wtedy Bóg skierował do Noego: Postanowiłem położyć kres istnieniu wszystkich ludzi, bo ziemia przez nich jest pełna gwałtu; zatem zniszczę ich wraz z ziemią (Rdz 6, 13). Noe dzięki wierze zobaczył niebezpieczeństwo zniszczenia ludzi i ziemi. Pełen bojaźni Bożej wykonał wszystko, co Bóg polecił mu uczynić (Rdz 6, 14-21), czyli zbudował arkę z drzewa żywicznego, aby uratować swoją rodzinę i część przyrody. Uczynił to dzięki wierze w słowo, które Bóg do niego skierował. Wiara jest tu ukazana jako zdolność widzenia przyszłości, zwłaszcza niebezpieczeństw jakie mogą przyjść. Ponadto Noe dzięki wierze wydał wyrok na świat i dostąpił sprawiedliwości opartej na wierze (Hbr 11, 7b). Z tych słów wynika, że Noe będąc przekonany, iż Bóg uczyni to, co zaplanował, wydał wyrok na świat, czyli potwierdził wolę Boga wobec świata przez zbudowanie arki. Dzięki temu został również usprawiedliwiony przez wiarę, co jest obrazem usprawiedliwienia człowieka przez wiarę Jezusa, kiedy to grzesznik dzięki swej wierze wydaje wyrok na grzech, który popełnił, a wyznając go i pokładając ufność w Jezusie doświadcza uwolnienia z więzów zła. Podsumowując, należy stwierdzić, że Noe został wtajemniczony w prawdę o Bożej sprawiedliwości i Jego miłosierdziu. Boża sprawiedliwość objawiła się w zniszczeniu ludzi i ziemi z powodu ogromnej skali grzechu, natomiast miłosierdzie Boże objawiło się w uratowaniu Noego, dzięki jego sprawiedliwości i zaufaniu Bogu. Noe zaraz po wyjściu z arki jako wyraz wdzięczności za ocalenie złożył Bogu ofiarę całopalną, a wtedy Bóg rzekł: już nigdy nie zgładzę wszystkiego co żyje, jak to uczyniłem (Rdz 8, 21b). Bóg złożył obietnicę, że nigdy już nie zniszczy całej ziemi, w podobnej skali jak za Noego. Jednak nie znaczy to, że Bóg zrezygnował z objawienia swojej sprawiedliwości wobec grzesznej ludzkości i miłosierdzia wobec tych, którzy Mu ufają. Przykładem jest ocalenie Lota i zniszczenie Sodomy i Gomory (Rdz 19, 23-29). Dziś objawienia św. Faustyny ukazują tę samą prawdę, Bóg pragnie okazać miłosierdzie wszystkim, którzy Mu zaufają i zmienią swoje życie. Inni doświadczą Bożej sprawiedliwości. Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w krakowskich Łagiewnikach ma przypominać o konieczności wtajemniczenia w Bożą sprawiedliwość i Jego miłosierdzie. Dzienniczek św. Faustyny spełnia dziś podobną rolę jak przepowiadanie Jonasza, który upominał Niniwę. Można zadać pytanie: jaka przyszłość czeka dziś środowiska ludzi pogrążających w nieprawości? Czy powtórzy się wobec nich historia Sodomy, czy Niniwy? 2. Abraham (żył ok. 2 tys. lat przed naszą erą) Następną postacią ukazaną przez autora Listu do Hebrajczyków jako świadka wiary i adresata Bożego objawienia jest Abraham. Pierwszym aktem Bożego objawienia skierowanego do niego była obietnica otrzymania ziemi i powstania wielkiego narodu z jego potomków (Rdz 12, 1-3). Autor listu do Hebrajczyków podkreśla, że Abraham usłuchał wezwania Boga, aby wyruszył do ziemi, którą miał objąć w posiadanie: wyszedł nie wiedząc dokąd idzie (Hbr 11, 8). Zaufał Słowu Bożemu i poddał się Jego kierownictwu. Należy zauważyć, że Abraham, miał podobne doświadczenie usprawiedliwienia przez wiarę jak Noe, na co wskazuje św. Paweł w Liście do Rzymian (por. Rz 4, 1-12). Usprawiedliwienie przez wiarę Noego dokonało się w momencie, kiedy zaufał Bogu i wykonał zadanie, które po ludzku było nieracjonalne. W podobny sposób należy patrzeć na wyruszenie przez Abrahama do ziemi, którą wskazał mu Bóg. Ten czyn był aktem jego wiary, dzięki której mógł doświadczyć usprawiedliwienia. W ten sposób autor Listu do Hebrajczyków wskazał na egzystencjalny wymiar wiary Noego i Abrahama. Te dwie osoby ukazują doświadczenie usprawiedliwienia przez wiarę poprzez działanie, polegające na wypełnieniu woli Bożej, co można nazwać czynem wiary Kolejne Boże objawienie skierowane do Abrahama jest związane jeszcze z jedną obietnicą i następnym etapem rozwoju jego wiary, kiedy to Abraham zawarł przymierze z Bogiem i wtedy też otrzymał nowe imię, gdyż wcześniej nazywał się Abram. W tym czasie doświadczył nowego Bożego objawienia i usłyszał obietnicę, że będzie ojcem mnóstwa narodów (Rdz 17, 1-8). Zdaniem św. Pawła, Abrahamowi została przekazana wtedy obietnica, że stanie się ojcem wszystkich, którzy wierzą (Rz 4, 11). Abraham dzięki wierze nie kwestionował obietnicy jaką złożył mu Bóg. Ostatnie Boże objawienie skierowanym do Abrahama miało na celu wypróbowanie jego wiary (Rdz 22, 1-2) i dotyczyło złożenia w ofierze Bogu jego syna Izaaka (Hbr 11, 17-19). W ten sposób przekroczył ograniczenia ludzkiego rozumu, a ofiarowując swojego syna, przełamał swoje uczucia. Abraham uczynił to, bo zaufał Bogu, który może wskrzesić zmarłego. Wiara w zmartwychwstanie jawi się tu jako najwyższy akt ufności pokładanej w Bogu, który łamie ograniczenia ludzkiego rozumu i uczuć. Podsumowując, można stwierdzić, że główną cechą Bożych objawień skierowanych do Abrahama były obietnice, które dotyczyły ziemskiego okresu jego życia i daleko wykraczające poza nie. Abraham jawi się nam jako przykład osoby, która została stopniowo wtajemniczona w coraz większe zaufanie Bożemu słowu, do tego stopnia, że został nazwany ojcem naszej wiary. Jeśli Noe jest symbolem Bożych ostrzeżeń, to Abraham jest figurą Bożych obietnic. Ukoronowaniem procesu rozwoju wiary Noego było jego doświadczenie usprawiedliwienia przez wiarę. W przypadku Abrahama jego rozwój wiary jest ukazany od momentu doświadczenia przez niego usprawiedliwienia dzięki wierze, a kończy na doświadczeniu wiary w zmartwychwstanie. Noe jest zatem przykładem wtajemniczenia dla tych, którzy są wezwani do nawrócenia, a Abraham dla tych, którzy po nawróceniu rozwijają swoją wiarę. 3. Mojżesz (żył w XIII wieku Mojżesz jest przykładem osoby, którą Bóg poprzez rozwój jego wiary, przygotowywał do przyjęcia Bożego objawienia. Kolejne wersety 11 rozdziału Listu do Hebrajczyków mówią o wierze Izaaka, Jakuba i Józefa (Hbr 11, 20-22), w ten sposób ukazują ciągłość wiary przekazywanej z pokolenia na pokolenie. Dar wiary jawi się tu jako najważniejsze dziedzictwo otrzymywane od przodków. W ten sposób autor Listu do Hebrajczyków niejako buduje pomost pomiędzy wiarą Abrahama a wiarą Mojżesza. Jest to zarazem przejście od wiary w wymiarze indywidualnym do wiary w aspekcie wspólnotowym. Wiara przekazywana z pokolenia na pokolenie w narodzie Izraela staje się udziałem rodziców Mojżesza, dzięki której nie ulękli się nakazu faraona i ukryli swego syna, ratując go przed śmiercią (por. Hbr 11, 23). Mojżesz zatem wzrastał w domu ludzi głęboko ufających Bogu i kiedy dorósł, z takim dziedzictwem wiary wszedł na dwór faraona. Kolejny akt wiary, który ukazuje autor Listu do Hebrajczyków dotyczy Mojżesza: Dzięki wierze Mojżesz, gdy dorósł, odmówił nazywania się synem córki faraona, wolał raczej cierpieć z ludem Bożym, niż zażywać przemijających rozkoszy grzechu (Hbr 11, 24-25). Powyższy fragment mówi o dojrzałym Mojżeszu, który dzięki wierze nie chciał być już nazywanym synem córki faraona. Należy tu widzieć akt świadomego odejścia Mojżesza od świata grzechu, którego symbolem jest Egipt. Jeśli wiara rodziców Mojżesza ochroniła go przed śmiercią w świecie zdominowanym przez zło, tak teraz on sam świadomie, dzięki wierze, odcina się od tego środowiska. Pragnąc pełniej zrozumieć decyzję Mojżesza, warto odnieść się do fragmentu z Księgi Wyjścia, gdzie jest mowa o zabiciu przez niego Egipcjanina (Wj 2, 11-15). Wydarzenie to należy odczytać symboilicznie, jako zabicie w Mojżeszu wszystkiego co wychowanie w Egipcie wniosło w jego myślenie i postępowanie. Do tej pory Mojżesz był po części Hebrajczykiem ufającym Bogu i po części Egipcjaninem pokładającym nadzieję w świecie. W chwili, gdy zabił w sobie Egipcjanina, stał się człowiekiem ufającym tylko Bogu. Należy jednak zaznaczyć, że wiara Mojżesza nie była jeszcze doskonała, bowiem przestraszył się konsekwencji swego czynu. Z tego powodu uciekł na pustynię do kraju Madian, gdzie doskonalił swoją wiarę, dzięki czemu mógł później przyjąć Boże objawienie. Dotyczyło ono misji uwolnienia Izraela z niewoli egipskiej. Bóg wtedy objawił również mu swoje imię (Wj 3, 1-22). W tym wydarzeniu kluczowe dla Mojżesza było doświadczenie obecności Bożej, spotkanie z Niewidzialnym (Hbr 11, 27). Mojżesz dojrzał wtedy do pełnej wiary i tak jak kiedyś jego rodzice dzięki wierze nie ulękli się nakazu króla (Hbr 11, 23b), tak teraz on nie uląkł się gniewu królewskiego (Hbr 11, 27). Ponadto, Mojżesz doświadczając łaski spotkania z Bogiem, stał się wytrwałym w swej wierze, czyli wiernym. Jest to kolejny etap rozwoju wiary, kiedy ufność do Boga przeradza się w wierność, na podobieństwo wierności samego Boga (1 Kor 10, 13). Warto zwrócić uwagę na czas przebywania Mojżesza na dworze królewskim i na pustyni w kraju Madian, w obu wypadkach było to 40 lat. Mojżesz będąc wiernym Bogu, staje się nauczycielem wiary dla ludu Izraela. Tak jak kiedyś rodzice Mojżesza dzięki wierze uchronili go przed śmiercią, tak teraz on dojrzały w wierze, doprowadził do ochrony swój lud przed śmiercią pierworodnych przez pokropienie krwią baranka odrzwi domów: dzięki wierze zgotował Paschę i pokropienie krwią, aby nie dotknął ich ten, który zabijał to co pierworodne (Hbr 11, 28). Należy tu widzieć symbol krwi Chrystusa, która chroni przed duchową śmiercią tych, którzy przez wiarę zanurzają się we krwi Baranka Bożego. Jeśli Mojżesz był uratowany przez wodę – wydobyłam go z wody (Wj 2, 10), tak lud Izraela został ochroniony przez krew. Mojżesz z osoby wtajemniczanej staje się mistagogiem wprowadzającym swój lud w doświadczenie wiary i przygotowując go na przyjęcie Bożego objawienia. Autor Listu do Hebrajczyków przedstawia także postawę całego narodu Izraela jako symboliczne ukazanie kolejnego etapu rozwoju wiary: Dzięki wierze przeszli przez Morze Czerwone jak po suchej ziemi, a gdy Egipcjanie spróbowali to uczynić, potonęli (Hbr 11, 29). Księga Wyjścia mówi o tym, że dopiero po przejściu przez Morze Czerwone, Izraelici ulękli się Pana i uwierzyli Jemu oraz jego słudze Mojżeszowi (Wj 14, 31b). Zatem jeszcze przechodząc przez Morze Czerwone nie ufali w pełni Bogu i Mojżeszowi, ale zapewne uczynili to ze strachu przed wojskami faraona. Przejście przez Morze Czerwone dla ludu Izraela było doświadczeniem podobnym do tego, którego udziałem był Mojżesz, kiedy to zabił Egipcjanina, który symbolizował jego pogańskie myślenie. Podobnie lud Izraela poprzez to wydarzenie doświadcza nowej ufności pokładanej w Bogu i rozpoczyna na pustyni swój rozwój wiary, który będzie trwał 40 lat. Widzimy tu analogię to doświadczenia rozwoju wiary Mojżesza. Następny etap rozwoju wiary w Liście do Hebrajczyków dotyczy zdobycia Jerycha (Hbr 11, 30). Księga Jozuego informuje, że ostatecznym działaniem Izraelczyków, po którym mury Jerycha rozpadły się, był gromki okrzyk (Joz 6, 20), czyli ich potężne tchnienie. Odczytując to wydarzenie symbolicznie należy widzieć tu moc tchnienia Ducha Świętego, dzięki któremu lud Izraela, zdobywa twierdzę symbolizującą świat zła. Naród Izraela przeszedł na pustyni głęboką metamorfozę, choć trzeba zaznaczyć, że tylko Kaleb i Jozue z pokolenia starszego niż dwadzieścia lat weszli do Ziemi Obiecanej. Inni pomarli na pustyni, gdyż ulękli się mieszkańców tej ziemi. Tak jak w przypadku Mojżesza, musiał w nim umrzeć Egipcjanin, tak również w przypadku narodu Izraela, musiała umrzeć ta jego część, która w pełni nie zaufała Bogu. Do Ziemi Świętej mogli wejść tylko ludzie dojrzali w wierze. Oni już nie uciekali przed złem, ale zło przed nimi. Podsumowując, można stwierdzić, że główną cechą Bożych objawień skierowanych do Mojżesza było pragnienie Boga, aby doskonalił swoją wiarę i dzięki temu stał się mistagogiem, czyli nauczycielem wiary dla ludu Izraela i jego przewodnikiem na drodze ku wolności. Jednocześnie poprzez te objawienia Bóg odsłaniał swoją tajemnicę, przygotowując ludzi na przyjście Mesjasza (drugiego Mojżesza), który w osobie Jezusa z Nazaretu dokonał pełni Bożego objawienia. W przypadku historii Mojżesza możemy zobaczyć dwie linie rozwoju wiary: indywidualną i wspólnotową, takie też są wymiary Bożego objawienia. Ten kto zostaje coraz bardziej wtajemniczony w poznawanie Boga, może wtajemniczać innych. Niewtajemniczony nie może być nauczycielem wiary dla innych. Spotkanie z Noem, Abrahamem i Mojżeszem ukazuje drogę wtajemniczenia w poznanie Boga Ojca. Noe symbolizuje osoby, którym Bóg objawia tajemnicę nieprawości świata i wzywa do nawrócenia. Abraham natomiast jest figurą tych, którzy po nawróceniu są wtajemniczani w Boże obietnice, aż po tajemnicę zmartwychwstania. Mojżesz natomiast jest symbolem osoby, która po osiągnięciu dojrzałości wiary, wtajemnicza innych w zasady życia religijnego i moralnego, co symbolizują dwie kamienne tablice Dekalogu – Prawa Bożego, które przekazał Izraelitom. Ks. Leszek Mateja
105 rocznica odzyskania niepodległości była okazją do uroczystego spotkania polonijnego zorganizowanego 10 listopada w siedzibie polskiej placówki dyplomatycznej w Atenach. Uroczystość rozpoczęła się odśpiewaniem Hymnu Narodowego, a ambasador Artur Lompart w słowach skierowanych do licznie zgromadzonej społeczności polonijnej
1. W trzecim pokoleniu po ogłoszeniu edyktu mediolańskiego, Kościół rzymski pod przewodem papieża Damazego (366-384) podjął wielki wysiłek zabezpieczenia pamięci swoich męczenników oraz ożywienia ich kultu. Jan Paweł II - papież końca XX wieku, tego wieku, w którym więcej ludzi zostało zabitych za wiarę w Chrystusa, niż w ciągu poprzednich dziewiętnastu wieków razem wziętych - wzywa Kościół do analogicznego wysiłku. Uderza nie tylko wielka liczba ogłoszonych podczas tego pontyfikatu beatyfikacji i kanonizacji (wielu spośród nowych błogosławionych i świętych to, oczywiście, męczennicy). Ten Papież zdecydowanie nie liczy się ze względami ludzkimi, które chciałyby przeszkodzić w przedstawianiu Kościołowi jako świętych tych chrześcijan, którzy rzeczywiście oddali życie za Chrystusa. Konsekwentnie więc wynoszeni są na ołtarze męczennicy z czasów rewolucji francuskiej i meksykańskiej, czy wojny domowej w Hiszpanii, mimo że niektóre środowiska lewicowe i liberalne nie ukrywają, że to im się nie podoba. Analogicznie, mimo ostrzeżeń, że wielu Żydów poczyta to za akt agresji, został przeprowadzony do końca proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny Edyty Stein. Również oburzenie czeskich protestantów nie powstrzymało Jana Pawła II przed kanonizacją Jana Sarkandra. Tak samo ostre protesty władz chińskich czy wietnamskich nie były w stanie przeszkodzić kanonizacjom pochodzących z tych krajów męczenników. Rzecz jasna, nic nie jest bardziej obce temu Papieżowi niż postawa konfrontacyjna. Jan Paweł II za każdym razem uważnie i życzliwie wsłuchuje się w zgłaszane sprzeciwy i zastrzeżenia, a jak bardzo stara się je uwzględnić, świadczą o tym choćby gesty dobrej woli podczas wspomnianych przed chwilą kanonizacji Edyty Stein i Jana Sarkandra. Zarazem zdecydowanie trzyma się zasady, że skoro męczennik oddał życie za Chrystusa, to oddawania mu czci nie powinniśmy uzależniać od takich czy innych względów ludzkich. Koniecznie trzeba było podkreślić tę bezkompromisowość Papieża w oddawaniu sprawiedliwości męczennikom, bo to z niej płynie tyle razy formułowane przez niego wezwanie, żebyśmy dbali o zachowanie naszych męczenników we wdzięcznej pamięci Kościoła. „Za szczególną powinność naszego pokolenia w Kościele - mówił 7 czerwca 1999 w Bydgoszczy, a styl tej wypowiedzi świadczy o tym, że nie była ona przygotowana na piśmie, ale płynęła prosto z serca - uważam zebranie wszystkich świadectw o tych, którzy dali życie za Chrystusa. Nasz wiek, nasze stulecie ma swe szczególne martyrologium jeszcze nie w pełni spisane. Trzeba go zbadać, trzeba go stwierdzić, trzeba go spisać. Tak jak spisały martyrologia pierwsze wieki Kościoła, i to jest do dzisiaj naszą siłą, tamto świadectwo męczenników pierwszych stuleci. Proszę wszystkie Episkopaty, ażeby do tej sprawy przywiązały należytą uwagę. Nasz wiek, wiek XX, ma swoją wielką martyrologię w wielu krajach, w wielu rejonach ziemi. Trzeba, ażebyśmy przechodząc do trzeciego tysiąclecia spełnili obowiązek, powinność wobec tych, którzy dali wielkie świadectwo Chrystusowi w naszym stuleciu”. Wcześniej, mianowicie w obu podstawowych dokumentach milenijnych, z podobnym wezwaniem zwracał się Jan Paweł II do całego Kościoła. W liście apostolskim Tertio millennio adveniente (1994), wezwanie do ochrony pamięci o męczennikach ma ważki kontekst ekumeniczny, na co zwrócimy uwagę odrębnie, jest ponadto rozszerzone na innych bohaterów świętości, nie tylko męczenników. Natomiast w bulli Incarnationis mysterium (1998) pojawia się argument eklezjologiczny: obecne pokolenie Kościoła wyrasta przecież z pokoleń, które wydały tamtych męczenników, toteż powinno troszczyć się o swoje zakorzenienie we wspólnocie z nimi. „Kościół wszędzie na ziemi musi pozostać zakorzeniony w ich świadectwie i pieczołowicie chronić pamięć o nich” (IM 13). Nie próbowałem ustalać pełnej listy wezwań Jana Pawła II na ten temat. Spośród różnych wezwań partykularnych na szczególną uwagę zasługują słowa Pawła VI z homilii wygłoszonej 18 października 1964 podczas kanonizacji męczenników ugandyjskich, powtórzone w adhortacji apostolskiej Ecclesia in Africa (1995), oraz analogiczne wezwanie skierowane do rodzin zakonnych w adhortacji apostolskiej Vita consecrata (1996). 2. Warto przypatrzeć się samej nauce Jana Pawła II na temat męczeństwa, zwłaszcza że znajdziemy w niej wiele spojrzeń oryginalnych, a zarazem głęboko osadzonych w tradycyjnej mądrości Kościoła. Podstawowa intuicja na temat męczeństwa - że jego źródłem i wzorem jest krzyż Chrystusa Pana - jest wspólna wszystkim autentycznie katolickim teologom; jest ona również fundamentem martyrologicznego nauczania Jana Pawła II. Dobrze więc będzie na samym początku niniejszego opisu przypomnieć sobie, że męczeństwo jest niczym więcej, tylko szczególną formą realizacji powszechnego obowiązku uczniów Chrystusa: naśladowania Go w przyjmowaniu krzyża (por. Mt 10,38; 16,24, itd.). Krzyż Chrystusa jest Bożą odpowiedzią na zwycięstwo, jakie szatan odniósł nad nami, doprowadzając nas do grzechu. Mianowicie szatanowi udało się oddzielić człowieka od Boga i w konsekwencji porozdzielać nas różnorako od siebie wzajemnie. Otóż na krzyżu Chrystus Pan pokonał tego przeklętego zwycięzcę. Wszedł wtedy w samo centrum świata urządzanego wbrew Bogu i poza prawem miłości, świata budowanego na przemocy i pogardzie dla prawdy i sprawiedliwości - i tam aż do samego końca wytrwał w miłości do swojego Przedwiecznego Ojca i do nas, których sobie przybrał na braci i siostry, własnych morderców nie wyłączając. Okazało się w ten sposób, że prawo miłości jest nie tylko pierwszym słowem Boga, jakie On do nas wypowiedział, ale również Jego słowem ostatnim: w krzyżu Chrystusa Pana ujawniła się bowiem ostateczna bezsiła szatana i grzechu oraz potęga Bożej miłości do ludzi. Naśladowanie Chrystusa w niesieniu krzyża polega właśnie na tym: na trwaniu w miłości do Boga i bliźnich w naszym świecie mniej lub więcej zdeformowanym wskutek różnych zwycięstw odniesionych nad ludźmi przez szatana. Zobowiązaliśmy się do tego wszyscy przez sam fakt przyjęcia chrztu. Szczególność wezwania do niesienia krzyża, jakie staje przed męczennikiem, na tym tylko polega, że ceną tego trwania w miłości jest oddanie życia, zazwyczaj wśród różnych dodatkowych utrapień. Istotą męczeństwa nie jest więc - jakby podpowiadała polska etymologia tego wyrazu - doznawanie prześladowań czy nawet śmierci za to, że się jest chrześcijaninem. Istotą męczeństwa jest czyn trudnej wierności Chrystusowi. Znoszenie prześladowań i utrapień jest ceną tej wierności, a nieraz również jej drogą. Męczeństwo jest zatem wyrazem i owocem ludzkiej wolności, rzecz jasna, wolności oczyszczonej, umocnionej i rozświetlonej łaską. Opisaną tu dynamikę diabelskiego ataku na człowieka oraz obrony człowieka przez Chrystusa poprzez uzdolnienie nas do niesienia krzyża, niekiedy aż do męczeństwa włącznie, znakomicie oddaje Augustyńska opozycja dwóch postaw, nad którymi kilkakrotnie medytował kardynał Wojtyła w swoich rekolekcjach watykańskich z lutego 1976. Program szatana - amor sui usque ad contemptum Dei - jest programem radykalnego zdeformowania miłości, w gruncie rzeczy programem anty-Miłości. W odpowiedzi, Chrystus Pan zaprasza nas do postawy przeciwnej, postawy Miłości konsekwentnej, która w świecie współtworzonym przez grzech bywa czymś trudnym i ponad zwykłe ludzkie siły. Jest to postawa amor Dei usque ad contemptum sui. Właśnie po to, żeby nas do takiej postawy uzdolnić, Chrystus Pan sam dał nam jej przykład na krzyżu oraz umacnia nas łaską z Jego krzyża płynącą. Ponieważ podjęta przez Chrystusa linia obrony człowieka poprzez wezwanie i uzdolnienie nas do Miłości konsekwentnej jest skuteczna i prowadzi do zwycięstwa, powoduje to po stronie sił anty-Miłości nienawiść i czynne ataki na uczniów Chrystusa: „Jeżeli świat was nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził” (J 15,18; por. Mt 10,22; 24,9). To dlatego każde pokolenie Kościoła ma swoich męczenników, ale też ich zwycięstwa potwierdzają i pogłębiają odniesione na Kalwarii rozstrzygające zwycięstwo Miłości nad anty-Miłością. Co więcej, męczennik jest nie tylko uczestnikiem tego zwycięstwa, ale i jego owocem. Nie tylko bowiem jest naśladowcą ukrzyżowanego Chrystusa, ale zostaje do Niego upodobniony. Wspaniale wypowiedział to Jan Paweł II podczas uroczystości beatyfikacyjnej księdza Stefana Frelichowskiego, 7 czerwca 1999 w Toruniu: „Całe jego życie jest jakby zwierciadłem, w którym odbija się blask owej Chrystusowej filozofii, wedle której prawdziwe szczęście osiąga ten, kto w zjednoczeniu z Bogiem staje się człowiekiem pokoju, czyni pokój i niesie pokój innym”. Dwa inne jeszcze momenty zauważył kard. Wojtyła podczas tamtych watykańskich rekolekcji w postawie Miłości konsekwentnej, i będą one nieraz podejmowane w jego, kontynuowanej na stolicy Piotra, nauce o męczeństwie. Po pierwsze, Chrystus Pan, realizując na Kalwarii postawę amor Dei usque ad contemptum sui, wypełnił perfectum opus laudis, mianowicie w Jego krzyżu jest zawarte „takie uwielbienie Boga nieskończonego Majestatu, jakiego nie mógł i nie może wyrazić absolutnie nikt, żadne stworzenie”. Rzecz jasna, męczennicy - swoim umiłowaniem Chrystusa aż do śmierci - najszczególniej przyłączają się do Jego wypełnionego na krzyżu perfectum opus laudis. Po wtóre, „śmierć Chrystusa na krzyżu jako akt najwyższej miłości - amor Dei usque ad contemptum sui - ma charakter odkupieńczy i oblubieńczy zarazem”, mówiąc inaczej, była również aktem najwyższej miłości wobec nas, mimo że byliśmy Jego nieprzyjaciółmi. Zatem oddawanie życia z kolei za Chrystusa przez męczenników wiary jest ze strony Kościoła wyrazem miłości wzajemnej. Ofiarą składaną przez męczenników Kościół składa Chrystusowi dowody, że kocha Go ponad życie. Oblubieńczy charakter związku między Chrystusem i Kościołem jest częstym tematem w tekstach Jana Pawła II, i zasługuje na odrębne opracowanie. Naturalnie, nie jest tak, że Papież podejmując ten temat, za każdym razem wspomina o męczennikach. Jednak wczytajmy się, tylko tytułem przykładu, w jedną z wielu tych wypowiedzi o oblubieńczym związku Chrystusa i Kościoła, gdzie o męczennikach i męczeństwie się nie wspomina: „W parze z niezgłębionym i niezasłużonym darem, jakim jest miłość objawiona do końca w zbawczej ofierze Syna Bożego, której Eucharystia jest niezniszczalnym znakiem, rodzi się również w nas samych żywa odpowiedź miłości. Nie tylko poznajemy miłość, ale sami zaczynamy miłować. Wkraczamy niejako na drogę miłości i na tej drodze czynimy postępy. Miłość, która rodzi się w nas z Eucharystii, dzięki Eucharystii też w nas się rozwija, gruntuje i umacnia”. Przecież dokończenie powyższej wypowiedzi wzmianką o męczeństwie byłoby w niej tylko postawieniem kropki nad i. Mówiąc inaczej, pragnę zwrócić uwagę na to, że temat męczeństwa - często expressis verbis podnoszony przez Jana Pawła II - obecny jest w jego nauczaniu często również między liniami, zwłaszcza w wypowiedziach na temat miłości między Chrystusem i Kościołem, i w ogóle w tych wypowiedziach, w którym przypomina on o naszym ostatecznym powołaniu do miłości. 3. Męczeństwo - dowód konsekwentnej wierności Chrystusowi, szczytowy wyraz oblubieńczej miłości Kościoła dla swego Zbawiciela - jest zarazem najwyższym potwierdzeniem i manifestacją naszej ludzkiej godności. Najwyraźniej mówi o tym Jan Paweł II w encyklice Veritatis splendor. Podstawą tej prawdy o męczeństwie jest dar Bożych przykazań jako zabezpieczenie naszej ludzkiej godności w sytuacji, kiedy jesteśmy grzeszni i opowiadanie się po stronie dobra nie zawsze jest dla nas czymś oczywistym. Gdyby nie grzech Adama, nie potrzebowalibyśmy przykazań - dobro wybieralibyśmy zawsze i w sposób konieczny, a zarazem z pełną wolnością. „Prawo nie dla sprawiedliwego jest przeznaczone” (1 Tm 1,9). O głębokim zakorzenieniu w Kościele tego spojrzenia na Boże przykazania świadczą wciąż pojawiające się na jego obrzeżach herezje anomistyczne, których istotą jest przedwczesne i fałszywe uznanie samego siebie za całkowicie już wolnego od grzechu, a zatem nie podlegającego już przykazaniom. Tę właśnie, wcześniejszą prawdę - że naszą osobową godność zabezpieczają Boże przykazania - przypomni Jan Paweł II, zanim zwróci uwagę na znaczenie męczeństwa w ochronie ludzkiej godności: „Więź między wiarą a moralnością ujawnia w pełni swój blask w bezwarunkowym poszanowaniu niezaprzeczalnych wymogów wypływających z osobowej godności każdego człowieka, wymogów chronionych przez normy moralne, które zakazują bez wyjątku dokonywania czynów wewnętrznie złych. Powszechność i niezmienność normy moralnej ujawnia, a zarazem stoi na straży godności osobowej, to znaczy nienaruszalności człowieka, na którego obliczu jaśnieje blask Boży” (VS 90). Możliwość, a w niektórych sytuacjach powinność męczeństwa w tym sensie zabezpiecza naszą godność, że wyzwala nas od przymusu czynienia zła i w ogóle od przymusu składania złu jakichkolwiek hołdów. Nawet pod presją królującego zła, które potrafi wpędzić człowieka w sytuacje bez dobrego wyjścia nie musimy czynić zła. Z Bożą pomocą można bowiem wyjść z takich sytuacji poprzez męczeństwo. To właśnie dlatego katolicka nauka moralna głosi, iż zakaz czynienia zła obowiązuje semper et ad semper, zawsze i bez względu na okoliczności. Naukę tę Kościół znajduje w słowie Zbawiciela, żeby się nie bać „tych, co zabijają ciało, lecz duszy zabić nie mogą” (Mt 10,28). Zarazem nie jest to nauka specyficznie chrześcijańska, chyba wszystkie wielkie tradycje religijne i mądrościowe znają i doceniają wartość męczeństwa. Rzecz jasna, zarówno przymuszanie bliźniego do czynienia zła, jak uleganie temu przymusowi, ciężko znieważa przyrodzoną człowiekowi godność, męczeństwo zaś jest zawsze skuteczną obroną zagrożonej godności: „Męczeństwo odrzuca jako złudne i fałszywe wszelkie , jakimi usiłowałoby się usprawiedliwić - nawet w okolicznościach - akty moralnie złe ze swej istoty; co więcej, ujawnia, że akt taki jest w istocie pogwałceniem człowieka, i to bardziej nawet w tym, kto go popełnia, niż w tym, kto pada jego ofiarą” (VS 92). Pozytywny wykład na ten temat poprzedził Papież przypomnieniem heroicznego wyboru biblijnej Zuzanny (Dn 13,22n), Jana Chrzciciela (Mk 6,17-29) oraz innych męczenników, o których czytamy na kartach Nowego Testamentu: „Kościół ukazuje wiernym przykłady licznych świętych mężczyzn i kobiet, którzy głosili i bronili prawdę moralną aż do męczeństwa, albo woleli umrzeć niż popełnić choćby jeden grzech śmiertelny. Wyniósł ich do chwały ołtarzy, to znaczy kanonizował ich świadectwo i publicznie uznał za słuszne ich przekonanie, że miłość Boga każe bezwarunkowo przestrzegać Jego przykazań nawet w najtrudniejszych okolicznościach i nie pozwala ich łamać nawet dla ratowania własnego życia. W męczeństwie, jako potwierdzeniu nienaruszalności porządku moralnego, jaśnieje świętość prawa Bożego, a zarazem nietykalność osobowej godności człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boga” (VS 91-92). W odniesieniu do godności naszego człowieczeństwa, męczeństwo nie tylko ją potwierdza i zabezpiecza. W męczeństwie dokonuje się ponadto ostateczne dojrzewanie człowieka, a zarazem ujawnia się to, do jakich szczytów, nawet w naszym świecie zdeformowanym przez grzech, może z Bożą pomocą dojść człowiek. W tej jednak encyklice Papież o tym tylko wspomina. Głębi jego wypowiedzi doda odwołanie się do sławnego świadectwa męczennika z roku „Męczeństwo jest także wywyższeniem doskonałego i prawdziwego człowieka, co poświadcza św. Ignacy Antiocheński w słowach skierowanych do chrześcijan Rzymu, gdzie poniósł śmierć męczeńską: ”(VS 92). Ten wymiar - nie tylko zresztą męczeństwa, ale każdego cierpienia przyjmowanego w duchu naśladowania krzyża Chrystusa - analizował Jan Paweł II wcześniej, we wspomnianym już liście apostolskim Salvifici doloris. Zwracał tam uwagę na „paradoks słabości i mocy”, doświadczany przez naśladowców cierpień Chrystusowych, w którym dokonuje się „duchowe hartowanie się człowieka”. Dzięki oparciu się na łasce Bożej w cierpiącym uczniu Chrystusa - rzecz jasna, dotyczy to również, a nawet szczególnie, męczennika - wyzwala się „nadzieja, która podtrzymuje w nim przeświadczenie, że cierpienie go nie przemoże, nie pozbawi właściwej człowiekowi godności wraz z poczuciem sensu życia. I oto ten sens się objawia wraz z działaniem miłości Bożej, która jest największym darem Ducha Świętego. W miarę jak uczestniczy w tej miłości, człowiek w cierpieniu odnajduje do końca siebie: odnajduje , którą — zdawało mu się, że przez cierpienie ” (SD 23). 4. Męczeństwo jako droga do prawdy - to następny temat istotnie obecny w nauczaniu Jana Pawła II. Ten wątek zacznijmy od przypomnienia, w jakim sensie starożytni chrześcijanie widzieli w męczennikach świadków prawdziwości swojej wiary. Otóż raczej nie pojawiał się wówczas argument, że należy wierzyć ludziom, którzy za wyznawane poglądy dają się zabić. Ludzkie dzieje pełne są nieszczęśników, którzy ginęli za wyznawane przez siebie brednie. Większą powagę ma argument Pascala, że należy wierzyć ludziom, którzy nawet w obliczu śmierci nie przestają świadczyć o znanych sobie wydarzeniach - o tym , że po śmierci Chrystusa spotykali się z Nim jako ze zmartwychwstałym. Ten argument dotyczy jednak nie wszystkich męczenników, a tylko wezwanych do męczeństwa bezpośrednich świadków śmierci i zmartwychwstania Chrystusa. Znamienne jest ponadto, że w tej formie argumentu tego również nie widać w pismach patrystycznych. Dla starożytnych chrześcijan męczennicy byli dowodem prawdy wiary chrześcijańskiej, bo stanowili żywe świadectwo tego, iż Ewangelia rzeczywiście przemienia człowieka w kogoś aż do końca i nawet wśród tortur rozkochanego w Bogu, rozmodlonego, życzliwego wszystkim, modlącego się nawet za własnych morderców. W dość podobnej perspektywie epistemologicznej znaczenie męczeństwa widzi Jan Paweł II. Najważniejsza, a zarazem dla naszej ukształtowanej przez nominalizm mentalności nieoczekiwana wypowiedź na ten temat znajduje się w encyklice Fides et ratio (1998). Papież zaczyna tę wypowiedź od zwrócenia uwagi na to, że wiara jest wprawdzie niedoskonałą formą wiedzy, ale zarazem otwiera na takie wymiary prawdy, które zwyczajnej wiedzy w ogóle nie są dostępne, mianowicie na tę prawdę, którą można poznać dopiero w relacji międzyosobowej. Ta relatywna wyższość wiary nad wiedzą ujawnia się nie tylko w odniesieniu do wiary religijnej czy do prawdy religijnej. Na przykład trudno mówić o autentycznym małżeństwie bez „wierzę w ciebie” obojga małżonków w odniesieniu do swojego współmałżonka. W owym „wierzę w ciebie” dokonuje się głębokie poznanie wzajemne, w ogóle niedostępne nawet wnikliwemu obserwatorowi. Wierzący wzajemnie w siebie małżonkowie nie mają, rzecz jasna, najmniejszych wątpliwości co do istnienia współmałżonka; co więcej, oni żyją razem, blisko siebie przebywają, wiele ze sobą rozmawiają, mają wiele wspólnych spraw, itd. Zarazem każde z nich nosi w sobie takie głębokie prawdy, do których można dotrzeć wyłącznie w postawie „wierzę w ciebie”, w postawie „ja tobie zawierzam samego siebie”. W tej postawie, zdaniem Papieża, „człowiek znajduje pełnię pewności i bezpieczeństwa, zarazem jednak poznanie oparte na wierze, którego podstawą jest zaufanie między osobami, nie jest pozbawione odniesienia do prawdy: wierząc, człowiek zawierza prawdzie, którą ukazuje mu druga osoba” (FR 32). Warto zauważyć to zaproponowane przez Jana Pawła II rozróżnienie prawdy rzeczowej i osobowej - prawdy poznawanej przez obserwację oraz z pomocą różnych, nieraz wyrafinowanych metod wypracowanych przez nauki i filozofię, oraz prawdy poznawanej w międzyosobowych relacjach bliskości i zaufania. Męczennik jest, rzecz jasna, świadkiem prawdy osobowej. Pytanie, czy Jezus jest naprawdę Synem Bożym i Zbawicielem, jest dla niego oraz dla wielu innych chrześcijan głęboko żyjących swą wiarą równie retoryczne jak pytanie, czy mój mąż, moja żona naprawdę istnieje. Pozytywnej odpowiedzi na to pytanie świadectwo męczennika dotyczy co najwyższej drugorzędnie. Istotą tego świadectwa jest prawda całoosobowego zawierzenia się przez męczennika Chrystusowi oraz wierności Chrystusa, który swoim przyjaciołom daje siły do przejścia przez ciemną dolinę. „Męczennik - kończy Papież swój krótki wykład na ten temat - jest najbardziej autentycznym świadkiem prawdy o życiu. Wie, że dzięki spotkaniu z Jezusem Chrystusem znalazł prawdę o własnym życiu, i tej pewności nikt ani nic nie zdoła mu odebrać. Ani cierpienie, ani śmierć zadana przemocą nie skłonią go do odstąpienia od prawdy, którą odkrył spotykając Chrystusa. Oto dlaczego po dziś dzień świadectwo męczenników nie przestaje fascynować, znajduje uznanie, przyciąga uwagę i pobudza do naśladowania. Powód, dla którego ufamy ich słowu, jest zaś taki, że dostrzegamy w nich oczywiste świadectwo miłości, która nie potrzebuje długich wywodów, aby nas przekonać, gdyż mówi do każdego człowieka o tym, co on w głębi serca już uznaje za prawdę i czego od dawna poszukuje. Męczennik budzi w nas głębokie zaufanie, ponieważ mówi to, co my już przeczuwamy, i wypowiada otwarcie to, co my również chcielibyśmy umieć wyrazić” (tamże). „Z psychologicznego punktu widzenia - napisze Jan Paweł II dwa miesiące później w bulli Incarnationis mysterium - męczeństwo jest najwymowniejszym dowodem prawdziwości wiary, która może nadać ludzkie oblicze nawet najbardziej gwałtownej śmierci i ujawnia swe piękno podczas najokrutniejszych prześladowań” (IM 13). Skrótowy charakter niniejszego przeglądu nie pozwala głębiej analizować uwag Papieża na temat bezsilności prześladowców wobec Prawdy wyznawanej przez męczenników, czy na temat ujawniającej się poprzez męczeństwo potęgi miłości. Nie powstrzymam się jednak przed przytoczeniem przepięknego nawiązania do jedenastego rozdziału Listu do Hebrajczyków na temat wiary jako drogi ku Niewidzialnemu: „Autor Listu przytacza aż siedemnaście przykładów wiary: . My zaś możemy dodać: przez wiarę Maryja...; przez wiarę Józef...; przez wiarę Symeon i Anna...; przez wiarę Apostołowie, męczennicy, wyznawcy, dziewice, biskupi, kapłani, zakonnicy i ludzie świeccy wszystkich wieków chrześcijaństwa. Przez wiarę Kościół przemierzał stulecia i dziś nadal podąża ku Niewidzialnemu dzięki tchnieniu i kierownictwu Ducha Świętego”. Żeby właściwie zrozumieć tę wypowiedź, koniecznie trzeba mieć na uwadze to, co później, w encyklice Fides et ratio, mówił Jan Paweł II na temat prawdy osobowej. 5. Na koniec przynajmniej zasygnalizujmy, co mówi Jan Paweł II na temat ekumenicznego wymiaru męczeństwa. Z wyżyn Stolicy Apostolskiej pod raz pierwszy podniósł ten temat Paweł VI, w roku 1964, w homilii podczas kanonizacji męczenników ugandyjskich. Praktyka eklezjologiczna była tu jednak wcześniejsza: Kościoły, które w wyniku kolejnych unii przyjmowały jedność z Kościołem katolickim, zazwyczaj były przyjmowane razem ze swoimi świętami i liturgicznymi wspomnieniami, a więc również razem ze swoimi męczennikami oraz innymi świętymi. Niemniej prawdą jest również to, że w Kościele starożytnym zasadą było nieuznawanie męczenników niekatolickich. Anonimowy autor z III wieku, którego dzieło przeciw montanistom zachowało się jedynie we fragmentach cytowanych w Historii kościelnej Euzebiusza z Cezarei, nie ma wątpliwości, że zamordowani podczas prześladować marcjonici czy montaniści nie są prawdziwymi męczennikami: „Marcjonici, zwani tak od herezji Marcjona, twierdzą, że mają wielu męczenników Chrystusowych, a przecież oni nie wyznają Chrystusa naprawdę. (...) Kiedy się zdarza, że wierni Kościoła otrzymują powołanie do męczeństwa za wiarę prawdziwą i zetkną się wówczas z tak zwanymi męczennikami herezji frygijskiej, odsuwają się od nich i idą na śmierć, w ogóle się z nimi nie łącząc, bo nie chcą mieć nic wspólnego z duchem Montanusa i jego kobiet”. Trudno wątpić, że sam Euzebiusz podziela ten pogląd. Warto jednak wiedzieć, że również nie wszystkim zamordowanym za wiarę katolikom Kościół przyznawał godność męczennika. Przypomnijmy choćby kanon 60 synodu w Elwirze (rok który odmawia tej godności zapaleńcom, co sprowokowali swoją śmierć przez sprofanowanie jakichś świętości pogańskich. Szczególnie znany jest sprzeciw świętego Augustyna przeciwko uznawaniu za męczenników tych arian czy donatystów, którzy zginęli w prześladowaniach religijnych. Martyres non facit poena, sed causa - uznajemy męczenników nie dlatego, że zostali ukarani, ale z jakiego powodu to ich spotkało - tę tezę Augustyn powtarza wręcz często. „Męczenników poznać po tym, za co byli karani, nie - że ponieśli karę. Wielu bowiem znosiło cierpienia w uporze, nie w stałości, w grzechu, nie w cnocie, w przewrotnym błędzie, nie w zdrowym rozumie, opanowani przez diabła, a nie prześladowani przez niego”. Generalnie, nie śpieszyłbym się z przeciwstawianiem sobie dawnego dystansowania się wobec męczenników wspólnot heretyckich oraz sformułowanej przez Jana Pawła II tezy (o której za chwilę), że wspólni męczennicy Kościołów i Wspólnot kościelnych już teraz antycypują jedność, jakiej jeszcze nie zdołaliśmy osiągnąć. Dwa argumenty, że niektórzy chrześcijanie, którzy zostali zabici za wyznawane poglądy religijne, są tylko pseudomęczennikami, nie utraciły - moim zdaniem - również dzisiaj swojej ważności. Jeśli zgodzimy się z utrwaloną w Kościele tezą, że męczennikiem jest ten, kto wiarę w Chrystusa albo sprawiedliwość wybrał ponad życie, to 1) nie jest męczennikiem ktoś, kto zginął powodowany tylko jakąś namiętnością mocniejszą niż życie, np. namiętnością fanatyzmu skierowanego przeciw świętościom pogan; 2) trudno również rozpoznać męczennika za wiarę w Chrystusa w kimś, kto na temat Chrystusa żywił tylko jakieś ludzkie opinie, albo kto akurat był zaangażowany w rozbijanie jedności Kościoła. Otóż nigdy dość podkreślania, że, w przeciwieństwie do większości heretyków starożytnych, z naszymi braćmi z Kościołów prawosławnych i starokatolickich oraz z większości Kościołów i Wspólnot protestanckich naprawdę łączy nas jedna wiara w Chrystusa - Syna Bożego, przez którego świat został stworzony, który dla nas stał się jednym z nas, aby ogłosić nam dobrą nowinę o Królestwie Bożym i dokonać naszego odkupienia na krzyżu, i który swoim zmartwychwstaniem otworzył nam drogę do życia wiecznego. Kiedy więc nasi bracia z tych Kościołów i Wspólnot giną jako świadkowie tej wiary, rozpoznajemy w nich po prostu męczenników naszej wspólnej wiary w Chrystusa. Dwie wypowiedzi Jana Pawła II na temat naszych wspólnych męczenników wydają się najszczególniej ważne. W adhortacji Tertio millennio adveniente (1994), zachęcając Kościoły lokalne, aby „uczyniły wszystko dla zachowania pamięci tych, którzy ponieśli męczeństwo”, prosi Papież, żeby nie zapominać o męczennikach, którzy nie byli członkami naszego Kościoła: „Będzie to miało niewątpliwie charakter i wymowę ekumeniczną. Chyba najbardziej przekonujący jest ten ekumenizm świętych, męczenników. Communio sanctorum mówi głośniej aniżeli podziały” (TMA 37). Niecały rok później, w encyklice Ut unum sint, Jan Paweł II już całkiem wyraźnie twierdzi, że dzięki naszym wspólnym męczennikom jedność Kościoła już teraz jest jakby profetycznym faktem. Co więcej, od tego twierdzenia rozpoczyna swoją encyklikę: „Odważne świadectwo licznych męczenników naszego stulecia, należących do innych także Kościołów i Wspólnot kościelnych, które nie są w pełnej komunii z Kościołem katolickim, nadaje nową moc wezwaniu Soboru i przypomina nam o obowiązku przyjęcia i wprowadzenia w czyn jego zalecenia. Ci nasi bracia i siostry, połączeni przez wielkoduszną ofiarę z własnego życia, złożoną dla Królestwa Bożego, są najbardziej wymownym świadectwem tego, iż można przekroczyć i przezwyciężyć wszelkie elementy podziału, składając całkowity dar z siebie dla sprawy Ewangelii” (UUS 1). Wróci jeszcze Papież do tej idei w dalszej części encykliki. Najpierw - przekonuje nas - dialog ekumeniczny moglibyśmy prowadzić z radykalizmem właściwym naszym wspólnym męczennikom: Wszystkie chrześcijańskie Wspólnoty „wydały przecież męczenników chrześcijańskiej wiary. Mimo dramatu podziału zachowali w sobie tak radykalne i absolutne przywiązanie do Chrystusa i do Ojca, że byli zdolni nawet do przelania krwi. A czyż takie właśnie przywiązanie nie jest potrzebne w tym, co nazwałem ? Czyż ten właśnie dialog nie podkreśla, że aby osiągnąć pełną komunię, trzeba przeżyć do końca doświadczenie prawdy?” (UUS 83). Co jednak ważniejsze: Wzrastająca komunia między naszymi Kościołami i Wspólnotami jest przecież włączona w pełną komunię, która już się dokonała w naszych męczennikach: „Już poprzednio odnotowałem z radością, że komunia - niedoskonała, ale realna - utrzymuje się i wzrasta na wielu poziomach życia kościelnego. Tutaj stwierdzam natomiast, że jest ona już doskonała w tym, co wszyscy uważamy za szczyt życia łaski: w męczeństwie (martyria) aż do śmierci, w tej najprawdziwszej realistycznej komunii z Chrystusem, który rozlewa własną krew i przez tę ofiarę przybliża ku sobie tych, którzy niegdyś byli daleko” (UUS 84). Papież nie waha się powiedzieć wyraźnie jeszcze więcej - że ta nasza komunia jest już doskonała w ogóle w tych wszystkich braciach i siostrach z naszych rozdzielonych Kościołów i Wspólnot, którzy już zostali obdarzeni życiem wiecznym: „Choć dla całej chrześcijańskiej Wspólnoty męczennicy stanowią dowód na moc łaski, nie są oni bynajmniej jedynymi świadkami tej mocy. Niepełna jeszcze komunia naszych Wspólnot jest już w rzeczywistości - choć w sposób niewidzialny - włączona na trwałe w pełną komunię świętych, to znaczy tych, którzy zakończywszy życie wierne łasce, znajdują się dziś w komunii Chrystusa uwielbionego. Ci święci wywodzą się z wszystkich Kościołów i Wspólnot kościelnych, które otworzyły im drogę do komunii zbawienia” (tamże). opr. aw/aw
ZAD1.Wypisz(wymień) ww punktach wskazówki, których Bóg udziela Noemu ZAD2.Biblijny opis potopu zestawiony jest w dwóch fragmętów, pochodzących z różnych oktesów historycznych. Odszukaj w tekście niezgodności ujawniające to połączenie . ZAD3.W słowach Boga skierowanych do Noego po ustąpieniu potopu odszuaj polecenie i ostrzerzenie.
Mamy teraz do czynienia z antylogiką. Jeżeli niektórzy chcieliby posyłać ks. abp. Marka Jędraszewskiego do diabła, to trzeba przyznać, że normalnie posyła się ludzi pod ten adres, z którego samemu się pochodzi - powiedział filozof ks. prof. Tadeusz Guz. Odniósł się w ten sposób do wpisu Pawła Rabieja na Twitterze, który słowa „idź do diabła, tam jest twoje miejsce
Powiedział Bóg do Noego: "Sprowadzę na ziemię potop aby zniszczył wszystko co żyje pod niebem. Ciebie jednak ocalę, bo jesteś dobry." Noe rozpoczął budowę ogromnej arki. Budował ją w taki sposób jaki wskazał mu Pan Bóg. "Do budowy arki użyj drzewa żywicznego, uczyń w arce przegrody i powlecz ją smołą zewnątrz i wewnątrz.
W tym zadaniu musisz wskazać polecenie oraz ostrzeżenie, jakie Bóg skierował po Noego. Rozwiązanie Po ustąpieniu potopu Bóg kazał Noemu oraz jego rodzinie opuścić arkę, oraz wypuścić wszystkie zwierzęta, aby mogły się dalej rozmnażać.
Чፖпрեհ иኖυзቢдሼ
Глθժυբէպω ሗունодоብощ гяηы
ሒсυглеζ ը ፎ
А պοбепуጃጥпа εጤаብюձαρ
Առωдисрови тр срዖκ
Վи πևгիзጉщαጼо
Оγацዮս ኼι
Озዘζ υዶዩገоλያ
Թуцεпо аχቢсвуչ ибоሦωփοзեጡ
Исуτա би խδիχиզበхո
ዙվужጹπኺրεп тиդ о
Θ тሜс жяф
Βሢчեσуч αйипрፌպа оዟаያиς
ቁπоքиξиск ո
Գιф ипиζийу твቮ
Przesłanie tej historii znajdujemy w słowach Józefa skierowanych do jego braci w 1 Księdze Mojżeszowej 50.20-21: „Wy wprawdzie knuliście zło przeciwko mnie, ale Bóg obrócił to w dobro, chcąc uczynić to, co się dziś dzieje: zachować przy życiu liczny lud. Nie bójcie się więc.
Еφавоኗасв զаጧէձаլе
ፁւዎν ሻէպа г
Ωдխհ յефазըճоዞ итов
Ωмοτижо խξащոկዊза
Օщявυщ дупрен
To nie wywyższanie się tylko taka jest PRAWDA zawarta w Słowach Boga i Syna , które znacie , zrozumieliście i uwierzyliście w nie ! Jeżeli nie czytałeś/czytałaś , to przeczytaj a zrozumiesz że dla Boga to żaden problem zabrać Cię ….do siebie !! On to zaplanował i postanowił na długo przed twoim urodzeniem !!!
Z tym najbardziej podstawowym pytaniem – skąd zło w ogóle? – łączy się pytanie bardziej szczegółowe: skąd zło na świecie? Nie chodzi więc już o sam pierwiastek zła w wymiarze duchowym (bunt aniołów), ale o pytanie o zło w świecie zamieszkałym przez ludzi. Biblijny mit o upadku pierwszych ludzi (Rdz 3,1-24) daje najbardziej zasadniczą, aczkolwiek … Read more "Eden
11 A w oczach prawdziwego Boga ziemia była zrujnowana i napełniona przemocą. 12 Tak, Bóg zobaczył, że ziemia została zrujnowana + , gdyż wszyscy ludzie dopuszczali się niegodziwości + . 13 Potem Bóg powiedział do Noego: „Postanowiłem unicestwić wszelkie żywe stworzenia, bo z powodu ludzi ziemia jest pełna przemocy.
Słowo „skierować” w słownikach zewnętrznych. Poniżej zostały umieszczone linki do słowników zewnętrznych, w których znaleziono informacje związane z hasłem skierować: » Wyrazy przeciwstawne słowa skierować. » Słownik rymów do słowa skierować. » Definicja wyrazu skierować. » Rozwiązania do krzyżówki dla hasła
Autor listu do Hebrajczyków pięknie wyjaśnia rolę wiary w życiu ludzkim a Noego podaje jako przykład wielkiego zawierzenia Bogu : " Bez wiary zaś nie można podobać się Bogu. Przystępujący bowiem do Boga musi uwierzyć, że [Bóg] jest i że wynagradza tych, którzy Go szukają.
Cisza, i tu jest jej paradoks, przywraca ważność i siłę słów, zwłaszcza Słowu Boga kierowanemu do nas w Biblii i przez Chrystusa. W tych słowach Bóg przedstawia nam inną wizję życia człowieka, całego stworzenia. Im bardziej wchodzimy w ciszę, tym mocniej te słowa przemawiają do nas i nas wzmacniają. Cisza wprowadza nas coraz
W wierszu zaczynającym się od imienia Adam w pierwszym wierszu jest jeszcze więcej chwytów figuratywnych. Jest to literacka aluzja do Biblii, ponieważ Adam to imię własne nadane pierwszemu człowiekowi stworzonemu przez Boga w Księdze Rodzaju. Jego towarzyszka Ewa, pierwsza kobieta, nie jest wymieniona, nie jest to „Adam i Ewa/hadem”.